PM Relacjonują: Maida Vale oraz Wille And The Bandits w Toruniu!

/
0 Comments
Relacja z koncertu Maida Vale oraz Wille And The Bandits w Toruniu







Maida Vale, Toruń, Koniec Świata, 08.05.2018


W pierwszej kolejności muszę podkreślić piękne okoliczności w jakich rozgrywał się koncert formacji Maida Vale. Słoneczna pogoda sprawiła, że scenę przygotowano w fantastycznym ogródku klubu Koniec Świata. Za historycznymi murami, z gotyckim budynkiem w tle, na świeżym powietrzu - rewelacja! I w tej pięknej, uroczej scenerii podziwialiśmy żeński kwartet ze Szwecji, który swoją muzą hołduje brzmieniom z lat 60. oraz 70. Dziewczyny zapewniły nam solidną dawkę psychodelicznego blues-rocka. Pięknie prezentowały się na scenie i równie pięknie zagrały. Nie było tu słabych momentów, aczkolwiek też żadna kompozycja nie spowodowała u mnie zawału serca. Bardzo przyzwoity i przyjemny odlot w klimaty z dawnych lat. Zabrakło mi jedynie większej interakcji z publicznością, zachęcenia do podejścia pod scenę i wspólnej zabawy. Kątem oka obserwowałem zachowanie publiczności i miałem wrażenie, że ten manewr mógł zakończyć się sukcesem. Z technicznych spraw: wokal mógłby być bardziej podkręcony. Spędziłem ten wieczór bardzo miło, ale to była tylko przystawka przed tym co miało się wydarzyć kolejnego dnia...









Wille And The Bandits, Toruń, Od Nowa, 09.05.2018


Niezależnie od tego jakie posiadacie preferencje muzyczne, mam w sobie takie przekonanie, że każdy fan dobrej muzy przynajmniej raz w roku powinien wybrać się na jakiś koncert bluesowy. Hołduję znanemu powiedzeniu: "Korzenie to blues, reszta to owoce". W tym gatunku i w artystach, którzy go wykonują, kryje się taka niesamowicie wyczuwalna prawdziwa miłość do muzycznych emocji. Nie ma złego występu bluesowego. A jeśli jeszcze traficie na taki koncert jaki dali Wille And The Bandits w Toruniu - uwierzcie, że pragnienie wielkiej uczty muzycznej zostaje przy bluesie zaspokojone z nawiązką. Ja zostałem wbity w fotel, a szczęka opadała do podłogi. Ale może jednak od początku. Bo wszakże nie każdy z Was pewnie wie o jakiej formacji tu mowa, a warto ją szerzej przedstawić. Wille And The Bandits to brytyjskie trio, które powstało w roku 2010 i bardzo szybko zdołało zaskarbić sobie sympatię fanów bluesa, po drodze zgarniając kilka prestiżowych nagród. Wokalistą i gitarzystą jest Wille Edwards, który zachwyca charakterystycznym, chropawym, mocnym głosem. Basem opiekuje się Matt Brooks. A perkusyjnym królestwem włada Andrew Naumann. Razem tworzą eklektyczną mieszankę bardzo melodycznego blues-rocka z domieszką brzmień folkowych, Natomiast każdy z osobna to instrumentalny wirtuoz. Koncert w toruńskiej Od Nowie był bardzo kameralny. Nie był on mocno promowany, ale spotkanie w takim mniejszym gronie też miało swoje uroki. Występ został podzielony na dwa sety, z których każdy trwał dobrą godzinę z hakiem. W pierwszej części artyści skupili się na nieco spokojniejszych, folk-bluesowych kompozycjach. Natomiast druga to już był odlot w bardziej rockowe i energiczne kawałki. Aczkolwiek generalnie odniosłem wrażenie, że została zachowana zdrowa równowaga między tymi fragmentami. Nade wszystko, niezależnie od tempa i formy, każdą kompozycję chłonąłem jak małe dziecko poznające wokół świat. Jak ja mam w ogóle Wam to opisać? Tak perfekcyjne wykonania trzeba przeżyć samemu na żywo. Bo nawet jeśli odpalicie teraz ich albumy, to poczujecie tylko cząstkę tego scenicznego geniuszu. Matt na sześciostrunowym basie wykonywał akrobatyczne melodie. A w niektórych kawałkach sięgał po kontrabas, którym budował piękne tło. Udzielał się również wokalnie. Andrew na perkusji to mistrz swojego fachu. Jak on się mocno wczuł w ten występ! Jak wyśmienicie budował rytm! A moment kiedy złapał za etniczny bęben i jedną ręką wybijał na nim rytm, a drugą przy pomocy pałeczki zasuwał po perkusji - mistrzostwo! I Wille, który nie tylko zachwycał wokalem, ale również bezbłędnymi, ekspresyjnymi solówkami, zarówno na gitarze elektrycznej, jak i na akustycznej (która swoją drogą momentami po przesterach brzmiała jak elektryk). Dużo też było z jego strony popisów techniką slide. Panowie jednak nie przesadzają i nie mieliśmy do czynienia z przerostem formy nad treścią. Liczy się przede wszystkim budowanie melodyjnych kompozycji, które mają słuchacza przyciągnąć jak magnes. I tak magicznie było w Toruniu! Trudno  mi nawet wyróżnić pojedyncze kompozycje, ale warto nadmienić świetne wykonanie coveru Carlosa Santany "Black Magic Woman"! Był jednak jeden moment bardzo szczególny. O wzruszenie i ciarki przyprawił mnie bardzo emocjonalny, kilkuminutowy, instrumentalny utwór, który Wille dedykował pamięci zmarłej mamie. Ileż tam było emocji i zwrotów akcji, a krzyk Wille'a w końcówce mroził krew w żyłach. Od samego jednak początku do końca nie było ani jednego utworu, który sprawiłby zawód. Stąd też podczas bisu wszyscy zostali poderwani z miejsc przez Matta i wspólnie wykrzyczeliśmy przebojowe: "Good Times"! Genialny koncert zakończony odpowiednim przytupem! Wychodziłem z Od Nowy oczarowany! Jeśli kiedykolwiek będziecie mieli szansę zobaczyć na żywo Wille And The Bandits - nie wahajcie się ani chwili! Całym swoim muzycznym serduchem rekomenduję Wam ten niezwykły zespół!











 

Sylwester Zarębski
PM
18.05.2018


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.