Pamiętam doskonale tę chwilę, gdy jakieś dwa, trzy lata temu, pewnego wieczora wracałem samochodem z uczelni, a na antenie radiowej Trójki wybrzmiała kompozycja "Już szepczą mewy". Skąd znam ten głos? Po chwili konsternacji, oświeciło mnie - przecież to Marcelina! Od dokładnie tego momentu i późniejszego przesłuchania albumu "Gonić Burzę" narodziła się u mnie niezwykła sympatia i taka naturalna słabość do twórczości tej dziewczyny. Na żywo spotykałem się z nią do tej pory na festiwalach, z których najbardziej pamiętny występ to ten w ramach Perspektywy 9 Hills Festival w Chełmnie. To był ostatni koncert w ramach trasy promującej krążek "Gonić Burzę" i... tak się złożyło, że wtedy huraganowa burza dogoniła Marcelinę, która była zmuszona zakończyć występ po trzech, czterech piosenkach, a ja w strugach deszczu uciekałem do domu. Niedosyt pewien pozostał, ale po roku czasu od tamtego wydarzenia światło dzienne ujrzał już nowy album - "Koniec Wakacji", a Marcelina przyjęła zaproszenie od organizatorów toruńskiego Artus Festival. Nie mogłem nie skorzystać z tej okazji, by w końcu zobaczyć ją na osobnym evencie w Dworze Artusa! 

Dla Marceliny był to jeden z pierwszych koncertów już po wydaniu bardzo ciepło przeze mnie przyjętego krążka "Koniec Wakacji". Wcześniej nowe kompozycje wybrzmiewały już na festiwalach, ale to dopiero toruńska publiczność mogła uczestniczyć w koncercie z pełną znajomością tekstów (świetnych!). Nowy album zdominował setlistę (swoją drogą, za krótką!). Właściwie usłyszeliśmy niemal wszystkie kompozycje, zabrakło tylko utworu "Nie rycz" i anglojęzycznych, bonusowych tracków. Przesłuchując ten krążek czułem potencjał koncertowy i nie myliłem się. Marcelina wraz z całym zespołem dostarczyła nam masę pozytywnych i energicznych wibracji. Dwór Artusa przed takimi artystami stawia nie lada wyzwanie z powodu miejsc siedzących. Miałem lekkie obawy, czy publiczność porwie się do zabawy. Na szczęście był to niepokój zupełnie niepotrzebny. W połowie koncertu wybrzmiał bowiem przebojowy singiel "Tańcz"! Marcelina nie musiała nawet specjalnie nas zachęcać, bowiem w takt pierwszych dźwięków wszyscy wstaliśmy z krzeseł i nasze bioderka poszły w szalony ruch. Może trzeba było zaryzykować i rozpocząć cały koncert od tego kawałka? Bo przy takich wcześniejszy utworach jak "Dinozaury", "Organizmy", "Nie Mogę Zasnąć", czy "Candy Blue" moja noga mocno tupała i podygiwała. Czekałem na ten przełomowy moment! I już do samego końca nie było mowy o powrocie do stanu spoczynku. Marcelina tryskała niesamowitą, wulkaniczną energią i  skutecznie pobudzała nas do zabawy. Nie zabrakło zaimprowizowania pojedynku na śpiewy między lewą, a prawą stroną sali, czy też wspólnego zejścia na parkiet i wystrzałowego, wspólnego wyskoku! Oj tak, działo się! Szczególnie w mojej pamięci zapisała się końcówka podstawowego seta. Kapitalne wrażenie na mnie zrobiło wykonanie utworu "Chemia z Niemiec" - ta rock'n'rollowa końcówka rozbujała moje ciało na maksa. Kompozycja "Lato" sprawiła z kolei, że naprawdę poczułem przez chwilę wakacyjny klimat, mimo, iż za oknami straszyła ponura, jesienna słota. Nie zabrakło jednakże też momentów bardziej stonowanych. Takim fragmentem był utwór "Niby Nic" (ze sceny Marcelina przyznała, że inspiracją dla powstania tego kawałka był występ formacji La Femme na tegorocznym Open'erze) oraz bisowe wykonanie popularnej ballady "Karmelove". Zwłaszcza ten ostatni fragment koncertu miał w sobie niebywałą magię. Marcelina usiadła przed nami na schodach sceny, dzięki czemu wytworzyła się bardzo intymna atmosfera. Cudo!

Marcelina zachwyciła formą (ileż w tej filigranowej posturze jest energii!), ale warto też docenić partnerujących jej chłopaków z zespołu, którzy świetnie dotrzymywali kroku. Szczególne wrażenie robiły gitarowe solówki Kamila Kryszaka, który w pewnym momencie niemal eksplodował od swojej energii na scenie. Muzyczny świr! Ten fragment odnajdziecie na instagramowym profilu Marceliny. Cóż mogę więcej powiedzieć? Ten wieczór w Dworze Artusa był zastrzykiem niezbędnej, pozytywnej energii. Jeśli więc jakiś lekarz zaleci Wam spożywanie większej ilości witamin, to  śmiało wybierzcie się lepiej na koncert Marceliny! Wiosną rusza w trasę po Polsce, więc wypatrujcie swoich okazji! Polecam!  

Ukłony dla Marceliny za to, że po koncercie znalazła czas na autografy, zdjęcia i krótką wymianę zdań z fanami, pomimo, iż sama pewnie spieszyła się na koncert The Dumplings, który właśnie zaczynał się w klubie Lizard King (warto może dopowiedzieć, że płyta "Koniec Wakacji" powstała przy owocnej współpracy z Kubą Karasiem). Na naszej facebook'owej Grupie Podróżujmy Muzycznie Razem! znajdziecie również pozdrowienia od Marceliny! 

Dzięki Marcelina raz jeszcze za ten przemiły wieczór!