The Dead Weather - Dogde and Burn

/
0 Comments



Tym razem mam dla Was recenzję płyty autorstwa mojej siostry. Wykonana na potrzeby studiów, oceniona bardzo dobrze, więc uznałem: po co ona ma się dalej kurzyć i zostać zapomniana, wrzućmy ją na bloga! Pomysł spotkał się z przychylnością autorki i... Co ja będę więcej mówił, Podróże Muzyczne zapraszają do lektury:

25 września ubiegłego roku pojawił się trzeci album formacji The Dead Weather. W składzie: niezawodny Jack White na perkusji, wokal Alison Mosshart z The Kills, Dead Ferita (Queen of The Stone Edge) oraz Jack Lawrence (The Racounters, The Greenhornes).Na najnowszą płytę fani White’a i TDW musieli czekać aż 5 lat (dla przypomnienia album "Horehound" – 2009 rok, a po roku "Sea Of Cowards"). Długa przerwa była wynikiem solowych prac artystów, jednak z doskoku pracowali i od dłuższego czasu zapowiadali kolejną płytę, fani więc czekali. Co jakiś czas wypuszczali single (w sumie aż 3). Zapowiedzi były zachęcające i dość intrygujące.

Wreszcie pojawiła się płyta Dodge and Burn. Jest więcej przesterowań i efektów dodatkowych, syntezatora, a mniej słyszymy naturalnego (garażowego) bluesa. Ale płyta mimo wszystko jest dobrze zrealizowana. Jest mocna i drapieżna. Choć na pierwszy rzut oka (po pierwszym przesłuchaniu) nie wydaje się zachwycać jak poprzedniczki. Na tej płycie dominuje głos Alison, za to mniej jest relacji White – Mosshart (poza świetnym, wręcz dzikim Three Dollar Hat – jednym z ulubionych moich utworów tej płyty na której słyszymy świetne połączenie głosów Jacka z Alison). Tak jak wspominałam wyżej, po pierwszych przesłuchaniu pojawiają się pewne wątpliwości i pytania typu: co sądzić o tym albumie? Całe szczęście, już po kilkukrotnym odtworzeniu coraz bardziej zapada w pamięć. Zdecydowanie jest to płyta z drogą odkryć i zachwyceń.

Znajdują się tu takie perełki jak otwierający album utwór - I Feel Love, dalej wspomniane Three Dollar Hat oraz świetne Be Still. Na koniec zespół zaproponował łagodniejszy utwór, do którego niestety cały czas nie potrafię się przekonać. Choć ballady lubię, to jednak Impossible Winner według mnie nie przebija Will There Be Enough Water? z pierwszej płyty TDW. Jest tu co prawda coś nowego, bo pojawiają się skrzypce ale bardziej spodziewałam się porywającego duetu dwóch głosów dominujących w zespole, czyli Mosshart i White’a, w którym by zaiskrzyło między nimi. A odnosząc się do całości, sporo mówi się o tym, że Alison wyszła na przód i nieco bardziej dominuje, a Jack dał pole do popisu reszcie muzyków. Być może tak jest, ale głos Alison Mosshart w niczym nie przeszkadza. Jest świetna, a w dodatku jest moją rockową ulubienicą.

Myślę, że zespół wykonał dobre posunięcie. Musiało być nieco inaczej od wcześniejszych płyt. W przeciwnym razie zarzucano by, że to „odgrzany kotlet” i brak nowości. A tymczasem te zmiany brzmią bardzo dobrze. Brakuje tylko trasy koncertowej…

Edyta Zarębska







Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.