PM relacjonują: Oh Wonder [28.06, Gdynia]

/
0 Comments



Na początku muszę się przyznać, że moje początki z muzyką Oh Wonder nie były łatwe. Obserwowałem wzrost ich popularności, ale początkowo ich muzyka wydawała mi się przesłodzona. Z czasem jednak moje zdanie się zmieniło. Na tyle, by po ogłoszeniu ich koncertu przez Go Ahead, uznać, że może być to całkiem miły befor przed Open'erem. To zresztą bardzo sprytna zagrywka ze strony tej agencji. Nie da się ukryć, że wiele osób tak samo sobie o tym koncercie pomyślało. I tylko należy sobie zadać pytanie jak Alter Art ich nie potrafił zabookować? Koniec końców wyszło to w sumie na dobre. Była możliwość, by spotkać się ze znajomą "podróżującą" (pozdrawiam!),  więc ten wieczór spędziłem bardzo przyjemnie. Była to pierwsza moja wizyta w klubie muzycznym Ucho. By tam dotrzeć troszeczkę trzeba było wspomagać się smartfonową mapą, ale sam klub okazał się całkiem fajnym miejscem. Prosty, ale świetny pomysł z paletami na zewnątrz i podwieszonymi lampkami. Fajny klimat, był czas, by usiąść, odpocząć, wypić piwko i porozmawiać o muzyce itd. Sam klub nie jest wielki, ale stwarza to szansę do "intymnych" koncertów, w sam raz pasujących do klimatu jaki serwowała gwiazda wieczoru. Tyle wstępu,  przejdźmy do koncertów. 

Wieczór otworzyła młoda polska grupa - Youth Novel. Po raz pierwszy występowali jako trio (z nowym perkusistą). Troszeczkę jeszcze było słychać brak zgrania, ale było to całkiem miłe , indie-popowe granie. Pokuszę się o porównanie, że stylistycznie poruszają się gdzieś w okolicach Daughter. Całkiem fajny support.

W końcu, chwilę po 21.00, na scenę wyszedł ten oczekiwany duet - Oh Wonder! Pierwsze co mi się spodobało, to świetne nagłośnienie. Tę muzykę po porostu się czuło w sobie! Przywitani zostali owacyjnie. Trzeba podkreślić, że koncert został wyprzedany. Było mnóstwo wiernych fanów, którzy znali teksty i świetnie się bawili. Josephine i Anthony (a za nimi perkusista i basista) od razu kupili mnie pierwszą piosenką - "Livewire". Natychmiastowo człowiek poczuł się dobrze, odprężył i tak już zostało do końca. Nie da się też ukryć, że oboje pięknie wyglądają na scenie. Podejrzewam, że Anthony skradł wiele serc Polek. Ja zaś, jako reprezentant płci męskiej, mogę z całą pewnością, że niejeden z nas nie potrafił oderwać wzroku od Josephine. Pięknie nie tylko wyglądała, ale też niezwykle uroczo przeżywała każdą piosenkę, a jej uśmiech przy gorących brawach podnosił na duchu. Ależ słodzę co? Inaczej się po porostu nie da. Wróćmy do przebiegu koncertu. Praktycznie dostaliśmy wszystko to co znajduje się na ich debiutanckiej płycie na czele z takimi przebojami jak "Lose It", "Without You", "All We Do", czy "Technicolour Beat". Muszę przyznać, że te numery nieźle sprawdzają się na żywo. Między piosenkami poopowiadali również o swoich przygodach w Gdyni, o spotkaniu fanów itd. Miło. Scenografia koncertu oszczędna, ale w zupełności wystarczająca. Z tyłu znajdowało się ich podświetlane logo, dopasowujące kolor i efekty do aktualnych piosenek. Nie twierdzę, że był to najlepszy koncert na jakim byłem w ostatnim czasie, ale bardzo, bardzo przyjemny. Można było na chwilę zapomnieć o szarym świecie. I doskonały początek tego muzycznego, open'erowego tygodnia! Po takim przyjęciu, jakie zgotowali im fani, ich ponowny przyjazd do naszego kraju, jest tylko kwestią czasu.













PM


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.