PM relacjonują: Lor w Toruniu, Centrum Kultury Dwór Artusa, 14.04.2019

/
0 Comments
Relacja z koncertu Lor w Centrum Kultury Dwór Artusa, Toruń, 14.04.2019



Muzyczna Podróż jaką od dobrych trzech lat odbywam z utalentowanymi dziewczynami z formacji Lor jest historią niezwykłą i zajmuje szczególne miejsce w moim sercu. Mam wrażenie, że pewien piękny etap dobiegł końca wraz z koncertem w toruńskim Dworze Artusa, który odbył się dwa dni po premierze wyczekiwanego i wymarzonego debiutanckiego albumu "Lowlight". Czas najwyższy podzielić się wrażeniami z tamtego dnia!

Zanim jednak zabrałem się za tę relację, powróciłem do poprzednich wpisów na blogu, które poświęcałem dziewczynom i napłynęło do mnie tyle pięknych wspomnień! Po raz pierwszy Jagoda Kudlińska, Julia Skiba, Paulina Sumera, Julia Błachuta zagościły tu w styczniu roku 2016, w ramach Muzycznych Odkryć. Trafiłem wtedy na ich pierwszy singiel "Windmill", a krótko po tym gościły w studiu Dzień Dobry TVN i z miejsca mnie oczarowały! Czym? Przede wszystkim jak na swój wówczas nastoletni wiek (14-15 lat) zachwycały niezwykłą dojrzałością muzyczną. A pomysł, by przyjaciółkę odpowiedzialną za (angielskie!) teksty uznać za pełnoprawną członkinię zespołu miał w sobie coś ujmującego. Totalnie uwierzyłem w ten projekt i już wtedy wieszczyłem, że "na pewno o ich debiutanckim albumie będzie głośno". Choć w tamtym momencie nie spodziewałem się, że przyjdzie nam czekać na niego tak długo. Przez ten czas nastąpiła seria moich spotkań z dziewczynami podczas festiwalowych występów. Po raz pierwszy moje serce rozpadło się na tysiące kawałków podczas Soundrive Festival 2016! Nie da się w prostych słowach opisać tamtego koncertu. Dziewczyny kolokwialnie przygniotły mnie magią i wstrzymałem oddech - zostałem totalnie oczarowany i przepadłem we wzruszających emocjach! Choć nie zabrakło też śmiechu, bowiem pozytywnie zaskoczyła mnie wtedy "stand-upowa" forma koncertu oparta na naturalnych przerywnikach w wykonaniu Pauliny - mistrzostwo! Po tym występie po raz pierwszy spotkałem się z dziewczynami, które zaskoczyły mnie faktem, że czytały i chwaliły mój artykuł. A poza tym, okazały się po prostu przesympatycznymi, radosnymi osobami, co wspaniale kontrastuje z refleksyjną muzyką, którą przesyłają w świat. Nie wiem czy kiedykolwiek się przyznawałem, ale tuż po tym, aż musiałem na chwilę sobie przysiąść. To był jeden z tych momentów, które utwierdzają mnie, że warto bawić się w muzycznego blogera. Korzyści namacalnych z tego nie mam, ale tej satysfakcji nie zamieniłbym na nic innego. Zresztą przekonacie się o tym jeszcze w dalszej części. Tak więc w klubie B90 zawiązała się nić przyjaźni z Lor. Po tym doświadczeniu wiedziałem, że warto wpierać za wszelką cenę karierę tego zespołu. Kilka miesięcy później dopingowałem Lor podczas występu na Orange Warsaw Festival 2017. Bardzo ciepłe przyjęcie przez publiczność i wypełniony namiot - to robiło wrażenie. Cztery tygodnie później dziewczyny rozpoczęły swoją przygodę z Open'er Festival, występując na miejskiej scenie Open Stage, by już w roku 2018 zagrać na właściwym terenie festiwalu. Choć może plenerowa Firestone Stage w środku dnia nie była fortunnym wyborem, to jednak po raz kolejny dziewczyny zaliczyły świetny występ i odnotowały frekwencyjny sukces. A pod sceną nie zabrakło coraz większego grona Podróżujących! Jestem dumny z faktu, że zaszczepiam w Was miłość do Lor! 

I tak krok po kroku, koncert po koncercie, zbliżaliśmy się do momentu wydania debiutanckiej płyty. Cieszę się, że nie było w tym procesie pośpiechu. Cierpliwie i konsekwentnie dziewczyny forsowały swoją muzyczną wizję i poszukiwały osób, które otoczą ich właściwą opieką. I odnoszę wrażenie, że wszystko poukładało się bardzo dobrze, czego finalnym efektem jest znakomitej jakości zawartość krążka "Lowlight".   

Bądźmy jednak szczerzy. Nie jestem w stanie obiektywnie ocenić tej płyty. Ona jest dla mnie idealnym odzwierciedleniem całej powyższej historii i pięknie zamyka ten pierwszy etap kariery. Choć muszę przyznać, że są tu elementy, które bardzo miło mnie zaskoczyły. Owocna współpraca z producentem Michałem Przytułą poskutkowała wspaniałymi aranżacjami, także dopracowaniem tych utworów, które już wcześniej znaliśmy. Sztandarowym przykładem jest tu rewelacyjna kompozycja "Patty Boo", którą delikatnie, ale jakże efektownie, wzbogacono o elementy przyprawiające o gęsią skórkę. I chór! A jakże! Chyba nawet powinienem wspomnieć o tej nowości w pierwszej kolejności. Kapitalny pomysł, który okazał się bardzo ciekawą klamrą dla całego krążka, bowiem dodatkowe głosy pojawiają się w pierwszym ("Bonum") i ostatnim ("Machinarium") utworze. Delikatnie ta oryginalna, szlachetna surowość z której dziewczyny zasłynęły (wokal, pianino, skrzypce) została pogłębiona, ale z pełnym poszanowaniem dla podstawowych elementów ich twórczości. Kłaniam się nisko tej produkcji! Ten materiał po prostu chwyta za serce!

Niezmiernie cieszy mnie płynący zachwyt z Waszej strony. Otrzymałem sporo sygnałów, że ta płyta jest piękna, niektórzy dzięki niej zrozumieli skąd u mnie ta miłość do tej muzyki, zakupili płyty, planują (bądź już byli - pozdrawiam Podróżującą Agnieszkę) obecność na koncertach - jest to coś wspaniałego. Pragnę wyróżnić tu zdanie, które na temat tej płyty padło ze strony Podróżującej Justyny:  

Ciężko się słucha tej płyty, bo jest tak emocjonalna, że się chce komuś rzucić w ramiona, kwestionować sens istnienia albo przynajmniej zmienić nagle całe życie.

Krótko, ale jakże trafnie!

Rozumiem też, a przynajmniej staram się zrozumieć, krytyczne głosy. Pewnym problemem chyba może być dla niektórych długość płyty (dla mnie - wciąż za mało!) i monotonia. Monotonia, która wynika jednak z konsekwencji i spójności. Nie da się ukryć, że odbiór tej płyty zależy od muzycznych preferencji, ale jestem pewien, że osoby ceniące refleksyjne, folkowe brzmienie przepadną w tym baśniowym świecie, który kreuje Lor. Ja przepadłem. A tym jeszcze nieprzekonanym zdecydowanie polecam występy dziewczyn na żywo, bo dotknięcie tej muzyki w realny sposób potrafi zaczarować i zmienić perspektywę. 

Mam nadzieję, że po tym długim wstępie jesteście już sami w stanie sobie wyobrazić z jak wielkimi emocjami Podróżowałem na ten koncert (nie jedyny tego dnia, bowiem później jeszcze grał Kwiat Jabłoni w Lizard King) w Toruniu! Cała sytuacja to był jakiś nierealny sen. W najmilszych marzeniach nie spodziewałbym się, że już dwa dni po premierze tej wyczekiwanej debiutanckiej płyty będę miał szansę usłyszeć ją na żywo w bliskim memu sercu Toruniu! W życiu chyba jednak nie ma przypadków. Od samego rana w moim serduchu buzował niesamowity entuzjazm! Szczerze  nie pamiętam kiedy ostatnim razem tak się jarałem koncertem! Szalone emocje! A tak zwariowanego Instastory jak z tamtego dnia, to chyba jeszcze nigdy nie produkowałem - kto widział, ten wie. 

Po raz pierwszy przydarzyła mi się również taka sytuacja, że wchodziłem do sali koncertowej jako pierwszy fan! Tyle Podróży za mną, a nigdy nie miałem takiej determinacji jak wtedy, by znaleźć się w pierwszym rzędzie. Muszę się jednak przyznać, że krążyło we mnie tyle pozytywnych, ekscytujących wibracji, które paradoksalnie spowodowały, iż nie było mi łatwo skupić się na samym występie. Dobrze, że uniknąłem kompromitacji w formie zemdlenia z nadmiaru tych emocji... No ale to nie oznacza, że nie zostałem po raz kolejny zachwycony. Dziewczyny zaprezentowały toruńskiej publiczności cały drzemiący w nich talent i potencjał. A dodatkowym smaczkiem tego występu była obecność chóru. Pomysł z płyty dziewczyny postanowiły przenieść na występy i zaprosiły do wspólnej Podróży przyjaciół, którzy wspierają je na scenie. Aranżacje z ich wykorzystaniem nabrały dzięki temu nowego wymiaru. Chór wspierał nie tylko głosem, ale pojawiły się też elementy rytmicznego tupania i klaskania (scena i akustyka w Dworze Artusa potęgowały wrażenie). Przy singlowym "Matches" klaskaniem dziewczyny wspomogła zresztą cała publiczność. I to był jeden z niewielu momentów, kiedy wykorzystywaliśmy nasze dłonie tego wieczoru. Bowiem pewnym wyróżnikiem koncertów Lor jest prośba o brak oklasków między piosenkami. Bywają z tym problemy, szczególnie na festiwalach, kiedy publiczność chyba z zachwytu nie potrafi się pohamować, ale w Toruniu ta idea spotkała się z pełnym zrozumieniem. To niespotykana sytuacja, może nawet wyjątkowa na skalę światową, ale dzięki temu widz ma szansę przeżyć jeszcze większą immersję i niemalże wtopić się w tę muzyczną magię. Wystarczy zamknąć oczy i już latasz miotłą nad Hogwartem... Pozostając jednak przy przyziemnych doznaniach... Jagoda jak zwykle swoim krystalicznym głosem bezlitośnie kroiła serce na równe plasterki, Julia Błachuta z niezwykłą gracją rzeźbiła solówki na skrzypcach, Julia Skiba za fortepianem tworzyła finezyjne tło, a Paulina rozładowywała emocje anegdotami związanymi z prezentacją kolejnych utworów. Od lat ten przepis na sukces się nie zmienia, a jednak za każdym razem nastrój, które wszystkie razem tworzą na scenie, sprawia wrażenie uczestniczenia w czymś wyjątkowym. To ogromna sztuka stworzyć swój własny wizerunek sceniczny - Lor to się udało! Nie będę dalej rozpływał się nad każdym wykonanym kawałkiem, ale chciałbym wyróżnić jeszcze dwa momenty. Nie było w tym zaskoczenia, ale jednak "Bonum" na otwarcie koncertu to złoto! Jagoda rozpoczynająca ten występ w ramię w ramię z czteroosobowym chórem, a potem wychodząca do przodu i ten padający na nią snop światła - ciarki na plecach. To co jednak zadziało się na "Patty Boo" przyćmiło chyba wszystkie inne wykonania! Zdarza mi się to niezwykle rzadko, a właściwie nigdy, ale udokumentowałem tę kompozycję w całości. Było warto! Cóż tam się wydarzyło! Julia na samym początku dosłownie wydobyła z fortepianu przerażające dźwięki, z tyłu chór niepokojący stan ducha podtrzymał dziwnymi, niezrozumiałymi szeptami, a w dalszej części zatrzęsła się wręcz ziemia - w takim wykonaniu tej (moim zdaniem wciąż najlepszej w ich dorobku) kompozycji jeszcze nie słyszałem i byłem pod ogromnym wrażeniem! Zresztą nagranie zamieszczam poniżej, więc możecie sprawdzić w czym rzecz (inne fragmenty znajdziecie na moim Instagramie)! Co ja jeszcze mogę powiedzieć? Absolutnie przepiękny występ, którego, nawiązując do słów Łukasza Wudarskiego - dyrektora Centrum Kultury Dwór Artusa, nastrojowy klimat świetnie komponował się z neo-barokowym wnętrzem koncertowej sali. Cieszę się, że dziewczyny trafiły właśnie w to miejsce i zachwyciły toruńską publiczność, która żegnała je zasłużonymi, owacyjnymi oklaskami! A ja jeszcze dodam, że chwilkę wcześniej, przed ostatnim bisem, na który dziewczyny wyszły już bez chóru, prawie doznałem zawału, gdyż Paulina ze sceny nawiązała do mojego Instastories (nie przytoczę dokładnych słów, ale powiedziała coś w stylu: "czas już kończyć, bowiem niektórzy pewnie jeszcze czekają na Kwiat Jabłoni i wszyscy pójdziemy dziś późno spać jak śpiewa Kwiat Jabłoni"). Dzięki! 

Paulina zresztą nie tylko potrafiła rozśmieszyć publiczność, ale również prowadziła bardzo skuteczny marketing. Płyty po koncercie rozchodziły się jak ciepłe bułeczki! Z nieukrywanym strachem dorwałem jedną z ostatnich sztuk! Uff, kamień spadł mi z serca, bo nie wyobrażałem sobie wracać do domu bez tego cuda i autografów. Ale dziewczyny zaskoczyły mnie jeszcze bardziej, gdy uświadomiły mnie, że moje nazwisko znalazło się wśród podziękowań na załączonej do płyty książeczce! No muszę przyznać, że zamurowało mnie i łezka w oku się pojawiła!

To naprawdę jedna z najpiękniejszych muzycznych przygód jaka mnie spotkała! Dziękuję dziewczyny za tę wspólną Podróż! Piszę jednak te słowa z przekonaniem, że to dopiero finał pierwszego etapu w drodze do wspaniałej kariery i wielu sukcesów! Jestem mega dumny z tego debiutu i dotychczasowych osiągnięć, ale prawdziwa przygoda chyba dopiero się rozpoczyna! Nadal będę kibicował, wspierał oraz czekał na kolejne płyty i spotkania! Podróżowanie z Waszą Muzyką to dotykanie Magii, której nigdy nie za wiele!

PS To nie był dla nas koniec koncertowych emocji tamtego dnia. W trakcie naszej rozmowy dziewczyny dowiedziały się, że zostały zaproszone na koncert Kwiatu Jabłoni, na który to oczywiście zmierzałem również ja. I ileż jeszcze radości ten wieczór nam wszystkim sprawił, ale to już zupełnie inna historia...


Lor w Centrum Kultury Dwór Artusa, Toruń, 14.04.2019




Lor w Centrum Kultury Dwór Artusa, Toruń, 14.04.2019

Lor w Centrum Kultury Dwór Artusa, Toruń, 14.04.2019

Lor w Centrum Kultury Dwór Artusa, Toruń, 14.04.2019

Lor w Centrum Kultury Dwór Artusa, Toruń, 14.04.2019

Lor w Centrum Kultury Dwór Artusa, Toruń, 14.04.2019

Lor w Centrum Kultury Dwór Artusa, Toruń, 14.04.2019

Lor w Centrum Kultury Dwór Artusa, Toruń, 14.04.2019

Lor w Centrum Kultury Dwór Artusa, Toruń, 14.04.2019

Lor w Centrum Kultury Dwór Artusa, Toruń, 14.04.2019




I jeszcze jako bonus moja sesja zdjęciowa z "Lowlight"!



Lor - Lowlight

Lor - Lowlight

Lor - Lowlight

Lor - Lowlight

Lor - Lowlight



Podróżujmy Muzycznie Razem!


Sylwester Zarębski
PM
01.05.2019


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.