PM recenzują: Girl In Red –If I Could Make It Go Quiet

/
0 Comments

Recenzja albumu Girl In Red – If I Could Make It Go Quiet



GIRL IN RED – "IF I COULD MAKE IT GO QUIET"

 
 
Jeden z największych błędów, jakie popełniłem w ostatnich dwóch latach, to fakt, że młoda Norweżka Marie Ulven, znana bardziej jako Girl In Red, nie zagościła w sekcji "PM odkrywają". Nie ma dla mnie żadnego wytłumaczenia! Z drugiej strony od listopada 2018 roku, gdy zachwycił mnie singiel "We Fell In Love In October", Marie pojawiała się na łamach bloga bardzo regularnie, a jej EP-kę "Chapter 2" uznałem za najlepsze mini wydawnictwo 2019 roku, więc jest Wam bardzo dobrze znana. Zresztą nawet gdybym o niej nie wspominał, to zapewne dziś większość z Was zdawałaby sobie sprawę z istnienia tej artystki i jej fenomenu. Zwłaszcza że teraz ma za sobą upragnioną i wyczekiwaną premierę debiutanckiego albumu! Ale może od początku...

Girl In Red zyskała niezłą reputację w ciągu ostatnich kilku lat i jest wspierana przez rzeszę oddanych jej fanów na całym świecie, którzy utożsamiają się z jej piosenkami o queerowej tożsamości, romansach i problemach ze zdrowiem psychicznym. Od pierwszych dem wrzucanych na Soundcloud, Marie w niebywały sposób przyciągała do siebie jak magnes, dzięki swojej naturalnej szczerości unikającej popadania w metafory i fantastycznym umiejętnościom songwritingowym. Począwszy od świetnego singla "I Wanna Be Your Girlfriend" z historią o nieodwzajemnionej miłości opowiedzianej z perspektywy młodej lesbijki zakochanej w heteroseksualnej kobiecie, postać Girl In Red rosła w siłę i dziś stawiana jest za jedną z ikon społeczności LGBT. A nawet jeśli ktoś nie czuje się związany z tą społecznością, to i tak powinien przyznać, że twórczość Marie ma niezbywalny urok. Na pierwszych dwóch EP-kach i serii singli był on ulokowany w sennych indie-rockowych, lo-fi klimatach, które powstawały w sypialni Norweżki. Słychać w nich doskonale surowość samodzielnej produkcji, zwłaszcza teraz, gdy zestawimy poprzednie dzieła Girl In Red z jej debiutem "If I Could Make It Go Quiet", który w moim odczuciu nie zamyka jej pierwszego rozdziału kariery, a otwiera zupełnie nową historię i przenosi ją na inny poziom jakości.

Sama artystka nie kryje, że pod wpływem osiąganych sukcesów rósł jej apetyt na globalny sukces. Bez krępowania w wywiadach zapowiada, że chce zostać gwiazdą rocka, wypełnić Madison Square Garden i zaprosić publiczność na największy mosh pit w historii, w którym ona sama znajdzie się w centrum. O tym, że jej ambicje przestały mieścić się w czterech ścianach słyszymy już na samym początku krążka "If I Could Make It Go Quiet". Otwierający singiel "Serotonin" jest mocnym podmuchem przebojowego elektronicznego popu, nad którego jakością czuwał sam Finneas. Tak, przed tą dziewczyną otworzyło się wiele niesamowitych możliwości i można nawet nieco utyskiwać, że kompozycje, które znajdują się na krążku, wbrew tym poprzednim, są teraz nieco bardziej obliczone na osiągnięcie mainstreamowego sukcesu, ale jeśli nawet, to ja mam do niej pełne zaufanie, że nie było w tym fałszerstwa. Moje przekonanie wynika z tekstów, które wciąż pozostają "jej" i dalekie są od komercyjności.

Weźmy choćby kipiący złością utwór "Did You Come", w którym podmiot liryczny zarzuca kochankowi, któremu zaufał, zdradę w ostrych stwierdzeniach:

Did you do the things you know I like?
Roll your tongue, make her cum twenty times?
Don't tell me to relax or try to get me back
I'm packing up your bags


Pod energiczną, rock-popową powłoką "Serotonin" kryje się zaś opowieść, która uświadamia nam istotność zdrowia psychicznego.

I get intrusive thoughts like cutting my hands off
Like jumping in front of a bus
Like how do I make this stop
When it feels like my therapist hates me?


Połączenie popowej chwytliwości, niebanalnych przekazów i otwartości lirycznej stanowi kręgosłup i siłę tego krążka, którego szczyt emocjonalny jest umiejscowiony w środkowym w niemalże pop-punkowym utworze "You Stupid Bitch", którego siła rażenia na koncertach powinna zaprzeczyć prawom grawitacji. To wzruszające, słodko-gorzkie wyznanie do osoby, która nigdy nie zobaczy w tobie więcej niż przyjaciela, pomimo że jesteś w stanie za nią wskoczyć w ogień. Mocno utożsamiam się z tym kawałkiem, bo sam przeżyłem podobną historię i w pewien sposób zadziałał na mnie oczyszczająco.

You stupid bitch, can’t you see
The perfect one for you is me


Nie brakuje jednak na tym krążku również nieco bardziej, melancholijnych momentów, zwłaszcza w drugiej części krążka, z której warto wyróżnić przygnębiającą kompozycję "Rue", do której stworzenia Ulven czerpała inspirację z postaci, o tym samym imieniu co tytuł, z serialu "Euforia". Delikatnie pulsujący bit połączony z ponurym fortepianem w utworze "Apartment 402" również grzeszy mglistą atmosferą. A nieco wcześniej kinowymi doznaniami otacza nas utwór "Midnight Love", traktujący o toksycznym związku. Ale to właściwie jedyne momenty, w których ten krążek nieco spowalnia. 

Intymność tajemniczego utworu numer dziewięć kończy się właściwie na  intrygującej nazwie złożonej z kropki ("."), mocną elektroniką uderza utwór "Body And Mind", delikatny fortepian w "Hornylovesickmes" dość szybko przykryty zostaje przestrzennymi perkusjonaliami, a niemal finałowe "I'll Call You Mine" sprawia, że chciałoby się wskoczyć na parkiet i ma szansę zostać kolejnym promującym singlem. Użyłem sformułowania "niemal finałowe", ponieważ cały krążek zostaje zwieńczony niewerbalną kompozycją z akompaniamentem fortepianu i smyczkowym tłem w roli głównej, która zdaje się być taką chwilą wytchnienia po wszystkich lirycznych spowiedziach dziewczyny w czerwieni. Swoją drogą trwają one bardzo krótko. 33 minuty mijają błyskawicznie i pozostawiają z lekkim niedosytem, choć z drugiej strony tę zwartą formę można również uznać za atut, gdyż nie ma tu zbędnych wypełniaczy.

Oczywiście te wszystkie tematy związane z miłością i zdrowiem psychicznym, które porusza w swoich tekstach Girl In Red, nie są obecnie czymś odkrywczym, ale w sposób, w jakie je podejmuje, nie pozostawia złudzeń, że mamy do czynienia z kolejnym istotnym głosem młodego pokolenia generacji "Z". Nie powinno więc nikogo dziwić, że po premierze tego krążka ta cudownie utalentowana Norweżka zbiera pochwały ze strony koleżanek z branży, na czele z samą Taylor Swift! Mając takie wsparcie, Girl In Red może pomalutku myśleć o nowych marzeniach, bo te, które sobie wcześniej wyśniła, zaczynają się właśnie spełniać.
 
PS Nie mogę się doczekać jej przyszłorocznego koncertu w Warszawie!

8/10












Sylwester Zarębski
PM
02.05.2021



Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.