Woho! Ależ to był miesiąc! Czuć już, że wchodzimy w decydującą fazę roku i zostaliśmy zalani falą muzycznych premier! Lista wyróżnionych albumów z września zatem bardzo różonrodna oraz bogata! I muszę przyznać, że wszystkie krążki trzymały bardzo wysoki poziom! Nie ma co przedłużać, zapraszam!
ALBUMY
LITTLE SIMZ – "SOMETIMES I MIGHT BE INTROVERT"
Niewątpliwie pod wieloma względami najbardziej imponującym krążkiem
września (a niektórzy pewnie nawet już teraz ocenią, że roku) może
pochwalić się Little Simz. Wiecie, że moje relacje z hip-hopem są
trudne, ale istnieje takie wąskie grono artystów, którzy mi z tego
gatunku imponują, a ich muzyczny styl w pełni zadowala moje muzyczne
podniebienie. No i Little Simz w tej chwili tej grupie przewodzi! Jakże
to piekielnie zdolna i wrażliwa artystka! Jej czwarty krążek "Sometimes
I Might Be Introvert" to pokaz artystycznej dojrzałości! Imponujący
spektakl dźwięków i niezwykły mariaż gatunków. Kompozycje, w których
wykorzystano orkiestrę – zniewalają i powalają! Teatralne
doznania są podbijane dramatycznymi, wzniosłymi przekazami, apelami i
refleksjami nad światem stojącym w obliczu wielu kryzysów
polityczno-społecznych, w które oczywiście wkradają się również osobiste
doświadczenia raperki. To krążek napisany i skomponowany z ogromnym
rozmachem i wspaniałą wyobraźnią! Simbi na królową hip-hopu!
AMYL AND THE SNIFFERS – "COMFORT TO ME"
Fani klasycznego punka z lat 70. (i nie tylko) koniecznie muszą
odpalić drugi album australijskiej grupy Amyl and The Sniffers!
"Comfort To Me" to krążek, który pęka w szwach od ognistych
riffów, potężnie dudniących bębnów, złowrogiej linii basowej i
charyzmatycznego, wściekłego wokalu Amy Taylor. Ich debiut z
2019 roku był udany, ale więcej mówiło się o ich potencjale
koncertowych killerów. Tę siłę rażenia swoją drogą mieliśmy
sprawdzić na OFF-ie 2020, ale wiadomo... Mam nadzieję, że Artur
Rojek ponowi dla nic zaproszenie, bo... Teraz zasługują na nie
jeszcze bardziej! Ten nowy krążek to właściwie dla nich krok w
przód na każdym poziomie. Trzynaście silnie wymierzonych ciosów,
od których potrafi zakręcić się w głowie. Ich pubowo-punkowa
energia napędzana frustracją, gniewem, egzystencjalnymi lękami
powala, a galopujące tempo powoduje zadyszkę. Udało im się
osiągnąć zadziwiającą, charakterystyczną punkową świeżość i
pewnie zmierzają w kierunku tytułu jednego z najważniejszych
zespołów XXI wieku tego gatunku. Czas może odkurzyć z szafy
skórzane, ćwiekowane kurtki i glany?
SUFJAN STEVENS & ANGELO DE AUGUSTINE – "A BEGGINER'S MIND"
To jest taki krążek Sufjana Stevensa, na jaki czekałem od czasu genialnego "Carrie & Lowell" z 2015 roku! Ale tu od razu należy sprostować, że Sufjan nie jest samodzielnym dyrygentem folkowych emocji, którymi wypełniony jest "A Begginer's Mind". Pałeczką podzielił się z młodszym, uzdolnionym singer-songwriterem Angelo De Augustinem, który solową twórczość wydaje pod skrzydłami Asthmatic Kitty Records – wytwórni należącej do Stevensa. Co do dwa głosy, to nie jeden! W momencie kiedy falsety Angelo spotykają z wokalem Sufjana dzieje się piękno! To jakby podążać w wyśnionej, bajkowej krainie za dwoma spirytualnymi postaciami, które śpiewają w pozaziemskiej harmonii – magiczne uczucie! Obaj panowie stworzyli ten album podczas miesięcznej sesji w Nowym Jorku. Inspiracje czerpali głównie ze wspólnych seansów filmowych i kinomaniacy z pewnością dostrzegą wiele mniej lub bardziej oczywistych nawiązań do takich obrazów jak "Noc Żywych Trupów", "Wszystko o Ewie" (pokłosiem tego filmu jest przecudowna kompozycja "Lady Macbeth In Chains"), "Na Fali", "Ona się doigra", "Niebo nad Berlinem" (bodziec dla pięknego "Reach Out"), "Dziewczyny z drużyny", czy choćby wreszcie "Powrót do krainy Oz", który był oczywistym natchnieniem dla mojego faworyta z całego krążka – "Back To Oz"! Ale nie trzeba być znawcą kina, by czerpać z tego albumu przyjemność. Wystarczy po prostu wystawić swoją duszę na działanie tych intymnych, folkowych aranżacji wypełnionych wykwintnymi, uroczymi melodiami, by wpaść w transcendentalny stan! Dla mnie to jeden z najlepszych projektów Sufjana!
JMSN – "HEALS ME"
JMSN powrócił ze swoją szóstą płytą "Heals Me". Można przy
niej odnieść wrażenie, że ten wspaniały wokalista, w żyłach,
którego płyną dźwięki r'n'b i który to w ostatnich latach
zyskał oddane grono fanów w Polsce, jeszcze bardziej zanurza
się w skrajnej zmysłowości. Tutaj nie ma miejsca dla zbędnych
przyspieszeń, to odświeżająco leniwe r'n'b, które pięknymi
melodiami przykrywa serducho cieplutką pościelą. W odróżnieniu
od jego poprzednich dzieł więcej tu takich soulowych,
bluesowych, a nawet smyczkowych rozwiązań mających na celu
budowanie niezwykłego, romantycznego nastroju, a zupełną
nowością jest fragment z pierwszej połowy krążka, w którym
JMSN prezentuje swoje inspiracje muzyką latynoską i śpiewa po
hiszpańsku. Zaskoczeń zatem nie brakuje, ale przede wszystkim
w każdej minucie tego krążka pobudzane są wszelkie zmysły, a
wyobraźnia mnie przykładowo z kieliszkiem wina w dłoni
przeniosła na adriatycką plażę skąpaną w świetle pełni
księżyca… "Heals Me" smakuje doprawdy bardzo
wytrwanie!
THE VACCINES – "BACK IN LOVE CITY"
The Vaccines powrócili z piątym albumem "Back In Love City" i
zachwycają znakomitą formą! Można rzec, że do swojego
indie-rockowego kręgosłupa wstrzyknęli niebezpieczną ilość dawki
popowej błyskotliwości charakterystycznej dla lat 80. Melodie
zostały zaprojektowane z charakterystycznym dla nich polotem i
większość kompozycji sprawia wrażenie niecierpliwie
wyczekujących zgłodniałej, festiwalowej publiczności. Troszkę tu
mniej lub bardziej trafionych eksperymentów, ale fundamentalnie
otrzymujemy od The Vaccines porcję doskonałej, gitarowej zabawy,
czyli coś, do czego nas przez ostatnie lata przyzwyczaili.
JORDAN RAKEI – "WHAT WE CALL LIFE"
Odkryciem września stał się dla mnie Jordan Rakei –
multiinstrumentalista, wokalista, producent i autor tekstów,
który urodził się w 1992 w Nowej Zelandii, wychował w Australii,
a muzyczną karierę z całkiem solidnymi sukcesami od kilku lat
buduje, mieszkając w Londynie. Na koncie ma trzy – a właściwie
już cztery – dobrze oceniane krążki, współpracował z m.in. Tomem
Mischem, Loyle Carnerem i Disclosure – u tych ostatnich śpiewał
w utworze "Masterpiece" z nominowanego do Grammy albumu
"Caracal". Jordan wydawał także elektroniczne wydawnictwa pod
pseudonimem Dan Kye i ma za sobą liczne trasy koncertowe, w tym
wyprzedany koncert w Roundhouse w Londynie. Więc mamy tu do
czynienia z płodnym i bardzo utalentowanym singer-songwriterem,
którego twórczość, po odsłuchaniu tego najnowszego albumu "What
We Call Life" umieściłbym gdzieś pomiędzy Jamesem Blakiem a
Sohnem. Dużo w jego muzyce inspiracji jazzem i soulem. Krytycy
są zgodni, że "What We Call Life" to jego najbardziej intymne
dzieło, a sam autor w materiałach prasowych wyjaśnia inspirację
stojącą za tym krążkiem następującą wypowiedzią:
"W trakcie pracy nad tym albumem zdałem sobie sprawę, że chciałbym opowiedzieć w swojej muzyce o różnych lekcjach, które wyniosłem z terapii: o moim wczesnym dzieciństwie, relacjach z rodzicami i rodzeństwem, usamodzielnieniu się w Londynie, nowym małżeństwie i zrozumieniu, jak moje małżeństwo ma się do relacji, jakie mieli moi rodzice".
Efektem tych prac jest bardzo kompletny album, wypełniony świetnie wyprodukowanymi, wspaniałymi, bogatymi teksturami dźwiękowymi i głębokimi emocjami, które splatają się w piękną, dojrzałą, uduchowioną koncepcję. Warto!
"W trakcie pracy nad tym albumem zdałem sobie sprawę, że chciałbym opowiedzieć w swojej muzyce o różnych lekcjach, które wyniosłem z terapii: o moim wczesnym dzieciństwie, relacjach z rodzicami i rodzeństwem, usamodzielnieniu się w Londynie, nowym małżeństwie i zrozumieniu, jak moje małżeństwo ma się do relacji, jakie mieli moi rodzice".
Efektem tych prac jest bardzo kompletny album, wypełniony świetnie wyprodukowanymi, wspaniałymi, bogatymi teksturami dźwiękowymi i głębokimi emocjami, które splatają się w piękną, dojrzałą, uduchowioną koncepcję. Warto!
MIUOSH, ZESPÓŁ PIEŚNI I TAŃCA ŚLĄSK + GOŚCIE – "PIEŚNI
WSPÓŁCZESNE"
Ten projekt muzyczny pod kierownictwem Miuosha jest pod każdym
względem imponujący i monumentalny! Zderzenie tradycyjnego,
ludowego folkloru Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk z nowoczesnym
podejściem do tworzenia uniwersalnych pieśni wypadło nadspodziewanie genialnie!
To krążek, który słucha się z nieustannymi ciarkami! Te doznania
wzmagają swoim udziałem znakomicie wyselekcjonowani artyści,
m.in.: Błażej Król, Ralph Kaminski, Julia Pietrucha, Organek, Bela Komoszyńska, Natalia Grosiak, Smolik, Igor Herbut, Kwiat Jabłoni i wielu innych! Łącznie zaangażowanych było ponad 140 artystów!
Obowiązkowa muzyczna lektura!
ARS LATRANS ORCHESTRA – "SZTUKA MIŁOŚCI"
Nie sztuką jest napisać piosenki o miłości, sztuką jest
napisać o niej w sposób dobry, interesujący, odmienny, czuły i piękny. Tej niezwykłej orkiestrze muzycznej udało się temu zadaniu sprostać! Wymieńmy wszystkich stojących za tym wyjątkowym projektem, bo to zdolni artyści z krakowskiego podwórka: Aleksandra Dąbrowska (Odet), Grzegorz Wardęga (runforrest), Kuba Tracz (Bass Astral x Igo), Jakub Wojtas (Clock Machine/kidei), Kuba Jaworski (Gypsy and the Acid Queen), Maciej Kwarciński (Hyper Son), Nikodem Dybiński (dybiński), Piotr Wykurz (Clock Machine/kidei) i Aleksander Czerkawski (Jan Serce). Ich różnorodne, muzyczne wrażliwości splotły się w niezwykłe emocje! Idealny podkład do kolacji we dwojga!
ISLAND – "YESTERDAY PARK"
Co roku we wrześniu sprawdzam soundtrack nowej odsłony z serii gier FIFA, bo osoby odpowiedzialne za tę kwestię w EA Sports potrafią swoimi wyborami miło zaskoczyć. W tym roku ten muzyczny zestaw jest bardzo zacny i dzięki niemu przypomniałem sobie o istnieniu bardzo interesującej indie-rockowej formacji ISLAND! W 2018 roku zachwycali mnie swoim debiutanckim krążkiem "Feels Like Air", a w tym roku, w czerwcu, wreszcie wypuścili swój drugi album "Yesterday Park", którego premierę kompletnie przegapiłem! Byłaby to całkiem spora strata dla mojego muzycznego podniebienia, bo ten londyński kwartet kreuje niesamowicie klimatyczne, relaksujące alt-rockowe pejaże, wypełnione rozmytmi, marzycielskimi gitarami, a szorstkim wokalem uwagę przykuwa Rollo Doherty. Strasznie żałuję, że dopiero teraz ten krążek trafił do moich głośników, bo latem mógłby stanowić idealną ścieżką do wieczornych wycieczek rowerowych i podziwiania zachodów słońca. To subtelny, refleksyjny, znakomity album, który zapewnia poczucie komfortu i przywołuje nostalgię za najlepszymi czasami dla indie gitar. Warto!
➖ ➖ ➖
DEBIUTY
ATLVNTA – "ATLVNTA"
Podobno debiutuje się raz, ale Kasia Golomska i Kamil Durski złamali tę zasadę i prawdopodobnie podjęli najlepszą możliwą decyzję! Oczywiście pewna nostalgia za ich pierwszym projektem Lilly Hates Roses pozostanie we mnie na zawsze, ale czasami przychodzi taki moment w życiu, że po prostu trzeba obrócić swój świat o 360 stopni i wyjść poza strefy komfortu. I tak było w ich przypadku. Pewne ramy folkowe, z którymi dotychczas byli kojarzeni, zaczęły ograniczać ich muzyczną wyobraźnię, więc stworzyli nowy pomysł na siebie. Jako Atlvanta wyjmują inspiracje z wielu szufladek, które dotychczas wydawały się być dla nich zamknięte. Teraz ich samych nie sposób zaszufladkować! Na debiutanckim albumie odnajdziemy gamę różnorodnych, intrygujących stylów: alternatywno-oldskulowy hip-hop, miejski, nowofalowy pop, a nawet jest moment bliski rave'owym klimatom... Szukanie określeń dla stylu Atlvnty jest trudne, nie da się im przypiąć jednoznacznej łatki, ale w tym też tkwi cały urok i siła tego krążka. Jest on po prostu złożony z doskonałych, bujających melodii! Jeden z wyznaczników świetnych albumów, to ten, gdy okazuje się, że pozostałe piosenki, które nie zostały przed premierą ujawnione, mają w sobie ten sam singlowy potencjał! Takie uczucie mi towarzyszyło przy odsłuchu tego materiału! Tu nie ma słabego momentu! Głos Kasi niezmiennie olśniewa, ale też w końcu wokal Kamila ma swoje prawdziwe pięć minut. Czuć u nich większość pewność siebie, która nie nastąpiła wyłącznie na płaszczyźnie muzycznej. No i jeszcze jedna sprawa: pod powierzchnią dźwięków kryją się fajne teksty z pięknymi przesłaniami! Ten debiut jest pokazem wielkiego talentu i wszechstronności Kasi i Kamila! Gratuluję!
QUEEN'S PLEASURE – "WORDS TO LIVE BY, SUITS TO DIE IN"
W kwietniu polecałem Wam świetną EP-kę "Panic From Dublim"
amsterdamskiego, post-punkowego zespołu Queen's Pleasure. Pisałem wtedy,
że "ta EP-ka przynosi również niedosyt, bo chciałoby się więcej, ale mam
nadzieję, że w niedalekiej przyszłości otrzymamy już pełnoprawny,
długogrający debiut". Ta przyszłość nadeszła wcześniej niż się
spodziewałem! We wrześniu ukazał się ich debiutancki krążek "Words To
Live By, Suits To Die In"! Choć... No trochę to naciągany debiut, bo na
ten album składają się również te kompozycje, które słyszeliśmy już na
EP-ce, ale... One są tak fantastyczne, że zasługują na bycie częścią
długogrającego debiutu. Ale co najważniejsze – nowe utwory nie odbiegają
poziomem od poprzednich (choć nie wszystkie mają taką siłę rażenia) i
świetnie się uzupełniają. Właściwie mógłbym powtórzyć wszystkie
komplementy, jakimi wcześniej obrzucałem ich twórczość. Chłopaki grają
brawurowo, porywająco i z tą niezaprzeczalną dawką bezkompromisowości i
pasji. Debiut-petarda! Fani rocka nie powinni pozostawać wobec ich
twórczości obojętni! Ja jestem zachwycony i usatysfakcjonowany!
DES ROCS – "A REAL GOOD PERSON IN A REAL BAD PLACE"
Des Rocs (Danny Rocco) – samozwańczy zbawiciel muzyki rockowej – był jednym z moich największych odkryć zeszłego roku. EP-ka "This is Our Life" ze znakomitym tytułowym singlem podbiła moje rockową połówkę serca, a dla samego artysty była udanym zwieńczeniem zaplanowanej trylogii minialbumów, które od 2018 roku zapewniły mu milionowe odsłuchy, grono oddanych fanów, liczne występy i supporty przed takimi gigantami jak The Rolling Stones czy choćby Muse. To właśnie dzikie, energiczne występy zdają się być największym atutem tego nowojorczyka i jakimś sposobem udaje mu się tę cząstkę scenicznego szaleństwa przenosić na swoje krążki. Nie inaczej jest w przypadku jego wyczekiwanego, pełnoprawnego debiutu "A Real Good Person in a Real Bad Place". Ten półgodzinny, samodzielnie nagrany w domowym studiu materiał jest kwintesencją stylu Des Rocsa. Totalnie nieprzewidywalny, łamiący reguły, wyzwalający, uzależniający i niesamowicie przebojowy. Des Rocs czerpie garściami z tradycyjnego rock'n'rolla, punku, grunge'u, glamu, a nawet muzyki elektronicznej, by wciągnąć muzykę gitarową w realia i oczekiwania odbiorców XXI wieku. Na każdym kroku ten album zaskakuje, poraża, a nawet sprawia, że można się szeroko uśmiechnąć ("break break break" po mocarnym "Why Why" – złoto!). Ten krążek jest kulminacją energicznego rozwoju Des Rocsa, który powinien za chwilę wypełniać areny koncertowe po brzegi na całym świecie, ale czy jest rewolucyjny dla samego gatunku? Tu mam wątpliwości. Dodatkowo Danny raczej dotychczasowych fanów niczym nowym nie zaskoczył. Po prostu postawił z przytupem ostatnią kropkę pierwszego rozdziału swojej rockowej przygody. Ale na pewno nie jest to jego ostatnie słowo! Obserwować tego chłopaka po prostu trzeba!
BABY QUEEN – "THE YEARBOOK"
Warto zwrócić uwagę na debiutancki krążek "The Yearbook" Baby Queen! Pod
tym pseudonimem ukryła się Arabella Latham, która jeszcze osiemnaście
miesięcy temu za ladą londyńskiego Rough Trade Records zajmowała się
sprzedażą winyli i marzyła o swoim własnym krążku. Pandemia pozbawiła ją
pracy, ale zarazem to był impuls do stworzenia i zaprezentowania swojego
muzycznego świata. A jest to świat wypełniony takimi cukierkowatymi,
pop-rockowymi dźwiękami, które nieco przywołują początki XXI wieku, ale
poruszane tematy z perspektywy nastolatki są bardzo aktualne, przepełnione
sarkazmem ("Jesus died for me to say / ‘You’re not human; you’re gay’"),
krytyczną samooceną i falą negatywnych spostrzeżeń wobec mediów
społecznościowych. To pamiętnik intensywnego czasu dojrzewania we
współczesnym świecie. Młodsze pokolenie będzie się z Baby Queen i jej
historiami bardzo utożsamiać. No i to naprawdę treściwy, półgodzinny,
porywający festiwal kolorowych i chwytliwych melodii. Baby Queen ma
smykałkę do konstruowania świetnych refrenów! Spodziewam się, że za chwilę
jej kariera może mocno się rozpędzić!
THE LATHUMS – "HOW BEAUTIFUL LIFE CAN BE"
Indie-rockowy kwartet z Wigan zdobył moją uwagę nominacją do BBC Sound Of 2021. W ostatnich dwóch latach systematycznie
powiększa grono fanów na Wyspach, bez problemu wyprzedają swoje trasy i pojawiają się w coraz wyższych
linijkach wielu angielskich festiwali.
Debiutancki album The Lathums jest bardzo, bardzo solidny! Chłopaki umiejętnie
odczytują DNA brytyjskiej muzyki gitarowej od The Beatles, The Smiths po Arctic
Monkeys! "How Beautiful Life Can Be" to zbiór szczerych, fantastycznych i zręcznie
skomponowanych melodii, które równoważą emocje między euforycznymi, gitarowymi zrywami ("Fight On", "I See Your Ghost"!), a balladowymi melancholiami ("The Redemption Of Sonic Beauty"). Niby nic rewolucyjnego, ale ten hołd w kierunku największych gitarowych brytyjskich herosów chłopakom z The Lathums wyszedł nader sympatycznie! Nie ma co się dziwić, że ich popularność na Wyspach rośnie, a ten krążek pozwoli im zapewne zdobywać kolejne muzyczne pagórki. Na szczyty jeszcze za wcześnie, ale warto ich obserwować!
➖ ➖ ➖
EP-KI
MATILDA MANN – "SONDER"
Matilda Mann to 21-letnia zdolna i obiecująca singer-songwriterka z zachodniego Londynu. W tym roku trafiła do mojego notesu z muzycznymi odkryciami i uważniej przyglądam się jej twórczości. W zeszłym roku wydała dwie ciepło przyjęte EP-ki: "If That Make Sens" i "Because I Wanted You to Know". I teraz znów dzieli się kolejnym, bardzo przyjemnym w odbiorze minialbumem "Sonder". W swojej twórczości inspiruje się takimi artystami Laura Marling, The Staves, Big Thief, a jej ukochanym soundtrackiem filmowym jest ten z "Juno" – to mówi wiele i dobrze obrazuje emocje, z których utyka swoje delikatne, piękne, szlachetne kompozycje.
➖ ➖ ➖
SINGLE
ABBA – "I STILL HAVE FAITH IN YOU" / "DON'T SHUT ME DOWN"
40 lat!!! Tyle czkaliśmy na powrót legendarnej Abby! Świat się
zmienił nie do poznania, ale ich muzyka wciąż olśniewa tym samym
blaskiem i nostalgią lat 70.! Szczególnie podobają mi się w utworze "Don't Shut Me Down", który śmiało
można dodać do imprezowych playlist.
Będzie też powrót sceniczny w 2022 roku, ale... Nie taki, o jakim
można było marzyć. Zaplanowane występy awatarów, które zastąpią na
scenie prawdziwych muzyków szwedzkiej formacji, wyglądają na
pierwszych teaserach całkiem nieźle, to obawiam się, że nie zastąpią
tego niepowtarzalnej wymiany energii między sceną, a publicznością.
Rozumiem powody tej decyzji, ale jednak szkoda...
PLACEBO – "BEAUTIFUL JAMES"
Stare, dobre Placebo! Warto było na nich czekać!
COLDPLAY – "MY UNIVERSE"
To frustrujące, gdy po najlepszym od lat singlu "Coloratura"
otrzymujemy upopowiony, radiowy przebój z gościnnym udziałem
k-popowego boysbandu BTS. Wykalkulowany chwyt marketingowy, czy
może jednak szczera współpraca? Jeśli istniał w tej kolaboracji
jakiś potencjał, to mam wrażenie, że nie został wykorzystany. A
może od początku nie istniał... Właściwie nie znam ani jednej
piosenki BTS, więc trudno nawet mi to oceniać. Wysoka tolerancja
mojego gustu dla tych bardziej popowych dzieł Coldplay pozwala mi
nawet czerpać pozytywną energię z tego kawałka (na żywo zda
egzamin), ale nie dziwią mnie opinie pełne gorzkiego
rozczarowania.
RADIOHEAD – "IF YOU SAY THE WORD"
Zespół Radiohead zapowiedział reedycję kultowym albumów "Kid A" i
"Amnesiac"! "Kid Amnesiae" nie będzie wyłącznie zbiorem
zremasterowanych kompozycji. Prawdziwym smaczkiem tego
wydawnictwa będą wcześniej niepublikowane utwory z tamtych
sesji nagraniowych. I po pierwszym singlu zapowiada się na
prawdziwą ucztę muzyczną!
FISZ EMADE TWORZYWO – "ZA MAŁO CZASU"
"Muzyka jest moim narkotykiem
Nic innego nie używam
Nie używam i nie piję"
Nic innego nie używam
Nie używam i nie piję"
Kapitalny kawałek!
ALT-J – "U&ME"
SNAIL MAIL – "VALENTINE"
Snail Mail powraca! Drugi album tej utalentowanej artystki ukaże
się 5 listopada! To wydawnictwo zapowiada tytułowy singiel
"Valentine"!
MUNA – "SILK CHIFFON" (FEAT. PHOEBE BRIDGERS)
Żeńskie trio MUNA z Los Angeles w maju znalazło się pod skrzydłami
wytwórni Saddest Factory Records założonej przez Phoebe Bridgers, a
dziś dziewczyny prezentują nowy singiel "Silk Chiffon" z gościnnym
udziałem swojej "szefowej"! A gdzie głos Phoebe, tam również ja! I
całkiem to miły dla ucha, perfekcyjnie wyprodukowany, pop-rockowy
kawałek!
THE LUMINEERS – "BRIGHTSIDE"
The Lumineers zapowiadają premierę swojego czwartego albumu! Krążek
zatytułowany "Brightside" ukaże się 14 stycznia 2022 roku! A niecały
miesiąc później koncert w Warszawie!
JAKUB SKORUPA – "GŁUCHY TELEFON"
Nie warto być głuchym na tego twórczość tego artysty!
OH WONDER – "22 BREAK"
Oh Wonder zapowiadają czwarty album, który usłyszymy już za dwa
tygodnie! "22 Break" ukaże się dokładnie 8 października i zapowiada
się na najbardziej emocjonalny materiał w ich dyskografii!
RALPH KAMINSKI – "BIEGNIJ RAZEM ZE MNĄ"
Ralph Kaminski w hołdzie dla Kory i twórczości Maanamu!
Wyjątkowy album "KORA" ukaże się już 15 października, a pod koniec listopada Ralph rusza w kolejną trasę po Polsce!
HATCHIE – "THIS ENCHANTED"
Dream-pop najwyższej próby!
PARCELS – "SOMETHINGGREATER"
Parcels ujawniają konkrety odnośnie najnowszego albumu! A są one ambitne, bowiem "Day/Night" będzie dwuczęściowym krążkiem! O tym, czy ten pomysł wypali, przekonamy się 5 listopada!
LET'S EAT GRANDMA – "HALL OF MIRRORS"
Z nowym nagraniem powróciły dziewczyny z Let's Eat Grandma!
Świetny kawałek!
BIFFY CLYRO – "UNKOWN MALE 01" / "A HUNGER IN YOUR HAUNT"
ARCHIVE – "DAYTIME COMA"
Epicka kompozycja od Archive!
GLASS ANIMALS – "I DON'T WANNA TALK (I WANNA JUST DANCE)"
Za takie kawałki ich kochamy!
LANA DEL REY – "ARCADIA"
Lana Del Rey z nowym, marzycielskim singlem! Album "Blue Banisters" ukaże
się 22 października!
➖ ➖ ➖
WYDARZENIA MIESIĄCA
TEKSTY
KONCERTY
Moje wrześniowe przygody koncertowe związane były ściśle z Toruniem. Potańczyłem na świetnym koncercie duetu Karaś/Rogucki na Jordankach, pojawiłem się na ostatnim dniu Festiwalu Nada i wpadłem w zachwyt nad koncertami Jakuba Skorupy i Jucho, a kilka dni temu wpadłem w rock'n'rollowy stan podczas kapitalnego koncertu Izzy And The Black Trees w klubie NRD! Relacje na instagramie!
OGŁOSZENIA KONCERTOWE
Open'er Festival z kolejnymi ogłoszeniami! Dua Lipa headlinerką piątkowej nocy! Po niej Main Stage zamknie Martin Garrix! W sobotę na Mainie zobaczymy także Jessie Ware! Alter Stage została zaś zasilona takimi nazwami jak: Sons Of Kemet, Jehnny Beth, Cigarettes After Sex, Moses Sumney, Pillow Queens!
Wybrane pozostałe ogłoszenia:
none Lies, Klub Progresja, Warszawa, 4.05.2022
Måneskin, Torwar, Warszawa, 15.02.2022
Eagles Of Death Metal, Klub Stodoła, Warszawa, 9.04.2022
Tool, Tauron Arena Kraków, 21.05.2022
Scorpions, Tauron Arena Kraków, 28.05.2022
Ed Sheeran, Stadion Narodowy, Warszawa, 25.08 i 26.08.2022
Oh Wonder, 11.03.22, Warszawa, Stodoła / 12.03.22, Poznań, B17 / 13.03.22, Kraków, Klub Studio
Xavier Rudd, Proxima, Warszawa, 11.10.2022
Orla Gartland, Hybrydy, Warszawa, 13.04.2022
Disclosure, Towar, Warszawa, 3.03.2022
POŻEGNANIE
➖ ➖ ➖
WYRÓŻNIENIA + PLAYLISTA MIESIĄCA
Pozostałe interesujące wydawnictwa w telegraficznym
skrócie:
Dla fanów i tych, którzy stacili wiarę w Imagine Dragons:
Imagine Dragons – "Mercury – Act 1". Po fatalnym według mnie krążku "Origins" raczej nie miałem ochoty na najnowsze dzieło Imagine Dragons, ale w końcu mając przed sobą perspektywę koncertu na Open'erze, uległem ciekawości i zabrałem ich piąte dzieło "Mercury – Act 1" na wspólną przejażdżkę rowerem. Ku mojemu zaskoczeniu, tym razem bębenki uszne się nie butnowały! To nie jest tak, że nagle zniknęło ze mnie uczucie, że to jest przehajpowany zespół, który czasami przesadnie przekłada formę nad treścią, ale... Coś się ewidentnie się zmieniło w ich postawie. Przerwa w ostatnich latach pozwoliła im chyba efektywnie odpocząć, spędzić czas z bliskimi, rodzinami i zajrzeć głębiej w swoje serca, efektem czego są bardzo emocjonalne, uniwersalne teksty. Czasami nadal ubrane w nieco przekombinowane aranżacje, ale kilka ciosów zostało wyprowadzonych całkiem celnie. O takie całkiem potężne, rockowe "Dull Knives" chętnie usłyszałbym na żywo. Do pozytywnego "It's Ok" również się pobujałbym. Dan Reynolds w kilku momentach śpiewa tak ekspresyjnie, że można mieć obawy, czy jego struny głosowe są jeszcze zdrowe. Nie będę pewnie do tego krążka w przyszłości szczególnie wracał, ale uznaję go za całkiem udaną rehabilitację za poprzednie dzieła.
Dla poszukujacych relaksacyjnej, niespiesznej muzy: José González – "Local Valley"
Dla fanów franuskiego alt-popu i poszukiwaczy wyśmienitych coverów: Christine and the Queens – "Joseph"
Dla spragnionych dobrego indie-rocka w polskim języku: Kolory – "Chcieliśmy tylko coś poczuć"
I oczywiście na koniec zapraszam Was do przejrzenia i
przesłuchania mojej
tradycyjnej playlisty, którą na bieżąco uzupełniałem przez cały miesiąc!
Przypominam, że w pierwszej kolejności wyszczególniam albumy i
EP-ki, a w dalszej kolejności prezentuję single, w tym te, które
nie załapały się w moich powyższych wyróżnieniach, a które są
warte sprawdzenia! Wybory oczywiście skrajnie subiektywne!
PM
30.09.2021