PM relacjonują: Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

/
0 Comments
Artur Rojek w Grudziądzu!
 
 
 
W jednym ze słuchanym przeze mnie branżowych podcastów gościła menadżerka Artura Rojka, która stwierdziła, że Artur znajduje się obecnie w scenicznej życiowej formie. Po doświadczeniu trzech koncertów Rojka z trasy promującej "Kundla", włącznie z tym ostatnim w Grudziądzu, zgadzam się z nią w stu procentach! 
 
Każdy z tych występów był na swój sposób wyjątkowy i odbywał się w innych okolicznościach. Zeszłoroczny koncert w toruńskich Jordankach był częścią trasy po tych największych miastach i odbył się tuż przed pierwszym lockdownem, a także krótko przed oficjalną premierą "Kundla". Zachwycała świetna scenografia, usłyszeliśmy kilka piosenek przedpremierowo, euforycznie przyjmowane były kompozycje z pierwszej solowej płyty, a w setliście nie zabrakło perełek z okresu Mylovitz z ich wersją "Peggy Brown" na czele, a jakby jeszcze tego mało, to można było pozachwycać się coverami "Lovesong" The Cure oraz "Cucurrucucú Paloma". Rojek wręcz w ekstatycznym stanie, no i na długo zapamiętałem jego spacer między publicznością w trakcie "Beksy" i przybitą z nim piątkę. Ta trasa została brutalnie przerwana przez rozwijającą się epidemię koranawirusa i dokończona dopiero wiosną tego roku. Ale na tym Rojek się nie zatrzymał. Latem mogliśmy podziwiać go na wielu festiwalach. Ja skorzystałem z okazji w ramach Blues Na Świecie Festival i po to było fantastyczne przeżycie! Na instagramie na gorąco opisywałem ten występ następująco: podczas wykonywania "W nikogo nie wierzę tak jak w Ciebie" dwa razy padł prąd na scenie! Taka była siła rażenia! Na szczęście reszta koncertu już bez takich niespodzianek. Zdarłem gardło, straciłem umysł podczas "Peggy Brown", tańczyłem bez opamiętania i ponownie przybiłem piątkę z Rojkiem podczas bisowanego i chóralnie wyśpiewanego "Bez końca"! Dla takich momentów się żyje!
 
Ale te występy nie zaspokoiły jeszcze koncertowego głodu Artura Rojka. Całe szczęście! Tym razem Artur z całym zespołem postanowił odwiedzić mniejsze miejscowości i obiekty dla zaledwie kilkuset osób. Takie kameralne występy zawsze mają w sobie to coś, więc, gdy tylko zobaczyłem na jesiennej liście niedaleki mego zamieszkania Grudziądz, decyzja była błyskawiczna: muszę tam być! Udało się nawet wyrwać miejsce w pierwszym rzędzie! 
 
I od razu trzeba zaznaczyć, że na tę jesienną trasę Artur Rojek przygotował najbardziej zróżnicowany repertuar. Pierwszy akt występu w grudziądzkim Centrum Kultury Teatr należał niemalże wyłącznie do "Kundla". Zespół przywitał się z publicznością pozytywną energią "Sportowego Życia", a Artur od razu wpadł w ten swój charakterystyczny, sceniczny trans niepozbawiony tanecznych popisów. Rytmiczny "Układ" i okraszony instrumentem dętym "Kundel" budowały napięcie, a gdy ze sceny popłynęły pierwsze dźwięki "Bez Końca" publiczność zgodnie wstała z siedzących miejsc, by potańczyć wraz z Arturem! I tylko szkoda, że od razu po tym kawałku wszyscy ponownie usiedli, bo przebojowa wersja "Krótkich momentów skupienia" z albumu "Składam się z ciągłych powtórzeń" aż prosiła się o salę wypełnioną bujającą się publicznością. Pierwszą część zakończyły kompozycje "A miało być jak we śnie" i "W nikogo nie wierzę w tak jak w Ciebie". Szczególnie ta druga za każdym razem imponuje mi na żywo. W studyjnej wersji ta ballada brzmi stosunkowo delikatnie, ale na żywo siła tkwiąca w instrumentalnym podkładzie erupcyjnie wybucha i wgniotła w fotel. Po tym mocnym akcencie Artur wziął do ręki akustyczną gitarę, a koledzy z zespołu na chwilę zeszli ze sceny. Takiego obrazka na poprzednich koncertach nie obserwowałem. I to był absolutnie magiczny moment! W pierwszej kolejności usłyszeliśmy pierwotną, akustyczną wersję "Lato 76", a potem, ku mojej radości, Rojek sięgnął po utwór "Dla Ciebie" z albumu "Miłość w czasach popkultury". Wow! Już w połowie chóralnego odśpiewywania straciłem na chwilę głos! Usłyszeć cokolwiek z jednej z moich najważniejszych polskich płyt było spełnieniem marzeń, choć gdyby tak jeszcze w repertuarze znalazło się miejsce dla "Alexandra"... Może innym razem... Na tym sięganie po repertuar Myslovitz się nie zakończyło. Przy delikatnym wsparciu pogłosu gitary elektrycznej Rojek zaczarował nas wszystkich kompozycją "Chciałbym umrzeć z miłości" z "Korova Milky Bar"! Cudo! Można było umierać z zachwytów! Taki akustyczny fragment, z takimi perłami mógłby dla mnie trwać wieczność! Wszystko co dobre, musi mieć jednak swój koniec. Na szczęście to oczywiście nie był koniec całego występu! Z backstage'u powrócił już cały zespół i kolejną część, skupioną wokół solowego debiutu, otworzył, powracający do koncertowego repertuaru po dłuższej nieobecności, marszowy utwór "Lekkość". Stosunkowo łagodnie wprowadził nas do tego co miało za chwilę nastąpić... Od pierwszym taktów kawałka "Czas, który pozostał" kumulowała się we mnie energia i tuż przed ostatnim refrenem nie wytrzymałem. Nie bacząc na resztę publiczności, zerwałem się z krzesła i przy wersach "Nawet jeśli to nie to / Usiłuję uwierzyć w coś / Nawet jeśli to nie tu / Usiłuję uwierzyć w coś" wypluwałem płuca! Moja energia była jednak ułamkiem tego, z jaką pasją ten utwór na scenie wyśpiewał Rojek! Kapitalny moment tego występu! I co więcej, za mną w górę wystrzeliła niemalże cała publiczność. I nie śmieliśmy już z powrotem usiąść. Artur z mikrofonem w dłoni zbliżył się do krawędzi sceny i chyba każdy wiedział, czego się spodziewać... "Beksa"!!! Od naszego wspólnego krzyku zatrzęsło się sklepienie pięknego teatru, a atomy buzującej energii wypełniły całą powierzchnię sali! "Syreny" podtrzymały euforyczną atmosferę i taneczne pląsy! Artur zeskoczył ze sceny i przebiegł się między publicznością, przybijając szczęśliwym fanom piąteczki! No i muszę się pochwalić, że po raz trzeci znalazłem się w gronie osób, które zbiły pionę! Taka już mała tradycja się z tego zrobiła! Podstawowa część koncertu zakończyła się wspólnie odśpiewanym, kultowym kawałkiem Myslovitz "Długość dźwięku samotności", po którym nastąpiły żywiołowe owacje! Na powrót zespołu długo nie czekaliśmy. Początek bisu przyniósł chwilę oddechu przy zwiewnej, uroczej, subtelnej wersji meksykańskiego przeboju "Cucurrucucú Paloma". Aby jednam nam się za wygodnie w fotelach nie zrobiło, Rojek sięgnął po raz drugi tego wieczoru po przebojowy kawałek "Bez Końca" urozmaicony o rozszerzoną końcówkę, która pozwoliła błysnąć naszym wokalom! No i cóż to była znów za taneczna eksplozja! I z takim przytupem ten koncert mógłby spokojnie się zakończyć, ale publiczność domagała się więcej! I ten wieczór ostatecznie pożegnaliśmy akcentem nieco posępnym, ale jakże przepięknym: "Wieżą melancholii"! Setlista, którą zdobyłem po koncercie, wskazywała jeszcze na obecność tajemniczego utworu "Wątpliwość (Spalam się)", którego jednak nie usłyszeliśmy na żywo. Nie umniejszyło to jednak mojej głębokiej satysfakcji z przebiegu całego koncertu. No, może troszkę mi żal, że z repertuaru wypadło "Peggry Brown", bo przy tym kawałku na żywo zawsze się zatracałem, ale z drugiej strony miło było posłuchać tych innych wyborów z repertuaru Myslovitz. Z technicznych spraw dodam jeszcze tylko, że realizacja dźwięku była rewelacyjna, a scenograficzne oświetlenie, choć nieco mniej imponujące niż to prezentowane w dużych miastach, idealnie budowało klimat. 
 
Ustrzeliłem hat-tricka jeśli chodzi o koncertową promocją "Kundla" i z ręką na sercu stwierdzam, że na każdym koncercie, niezależnie od okoliczności, Artur Rojek dawał z siebie dwieście procent i imponował mi swoją formą fizyczną i wokalną! To były genialne koncerty i niezapomniane spotkania! 
 
A jeśli już ściśle o spotkaniach ostatnich mowa, to postanowiłem wykorzystać okazję i czyhałem z kilkoma osobami na złapanie Rojka po koncercie i... udało się! Jest zdjęcie, jest autograf, pogadaliśmy krótko o OFF Festival, podziękowałem za udzielane akredytacje takim skromnym blogerom jak ja i uzyskałem zapewnienie: "OFF w przyszłym roku się odbędzie"! Otwarcie Artur przyznaje, że to nie będzie powrót do formy z 2019 roku, ale jest pełen wiary, że w przyszłym roku festiwale w pełnej krasie wrócą! Nie mogę zatem doczekać się powrotu do Katowic oraz będę oczywiście wypatrywał kolejnych możliwych koncertowych spotkań z Arturem Rojkiem, który nie zwalnia tempa i podobno w zaawansowanej fazie przygotowań jest już jego kolejny muzyczny pomysł! Tymczasem niski ukłon panie Arturze za wszystkie dotychczasowe emocje! Ktoś słusznie krzyknął z publiczności: król jest tylko jeden!  
 
 
 
Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021

Artur Rojek w Grudziądzu, Centrum Kultury Teatr, 30.10.2021
 
 
 
 
 
 
 
Sylwester Zarębski
PM
02.11.2021


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.