I oto już przed Wami ostatnia tegoroczna odsłona cyklu Aktualnie w Głośnikach! W styczniu zgodnie z tradycją ukaże się konkretne Muzyczne Podsumowanie 2021 roku! I nie zabraknie w nim kilku listopadowych pozycji, które znajdziecie w poniższych zestawieniach!
ALBUMY
SNAIL MAIL – "VALENTINE"
Na "Valentine" Jordan znalazła złoty środek między gitarowym,
euforycznym rockiem z debiutu a dźwiękowym skokiem w nowe tysiąclecie.
Już pierwszy, tytułowy utwór, rozpoczynający się ambientowymi
syntezatorami, prowadzącymi do wybuchowego, stadionowego refrenu
wskazuje, że ten album dla Snail Mail będzie podróżą w nowe muzyczne
rejony. I tak też jest w istocie. Na pierwszy plan wysuwa się
cieplejsze, pop-rockowe brzmienie oparte na klawiszach, co słychać
znakomicie w następnym kawałku "Ben Franklin". Ten niezwykle szczery i
konfrontacyjny utwór, bezpośrednio nawiązujący zarazem do terapii
Lindsey, jak i do gniewnej zazdrości wobec kochanka, który
zranił swoim odejściem, wylądował najbliżej środka mego serducha,
zapętlając się na długo jeszcze przed premierą całego krążka. Przez
swój ironiczny wydźwięk (Got money, I don’t care about sex) i mocny,
basowy groove jest on niezwykle zaraźliwy.
Pozostała część materiału nie jest już tak mocna instrumentalnie, ale podobne tropy pop-rockowe są podejmowane jeszcze w takich utworach, jak w cudownie płynącym "Headlock", "Forever (Sailing)" z nastrojowym refrenem (i gościnnym udziałem wokalu Katie Crutchfield), burzliwym "Glory", dramatycznym "Automate" (I could die if I had had the guts) i w rozpaczliwej "Madonnie". W tym ostatnim kawałku nieszczęśliwe miłosne uczucie Lindsey podnosi do poziomu religijnego (I consecrate my life to kneeling at your altar / My second sin of seven being wanting more) i przeszywających serce wyznań: I've come to hate my body / 'Cause now it's not yours, now it's not mine.
Zaskakująco jednak też sporo miejsca znalazło się na tym krążku dla subtelnych, folkowo-akustycznych aranżacji. Wspaniale wybrzmiewa "Light House" okraszone skubnięciami gitary akustycznej i malowniczymi pociągnięciami smyczków. Jeszcze delikatniej zaaranżowana została kompozycja "c. et. al", w której Jordan pochyla się nad pasożytniczym widmem sławy (Even with a job that keeps me moving / Most days I just wanna lie down). Najpiękniej jednak taką pastoralną dramaturgię podbija finałowy utwór "Mia", w którym tęskno snująca się gitara elektryczna zderza się ze skromnymi uderzaniami w klawisze i imponującą orkiestralną formą. To kojąca i zarazem rozdzierają serce romantyczna ballada, w której pada chyba najbardziej emocjonalny wers na całej płycie: Mia, don't cry. I love you forever / But I gotta grow up now.
Co by jednak dobrego nie mówić o stronie instrumentalnej i lirycznej, to wszystko blednie przy wywierającym największe wrażenie, odmienionym wokalu Lindsey Jordan. Chrapliwy, nasączony bólem, udręką, charakteryzujący się szeptanym krzykiem i dziwną formą wyczerpania. Ta zadziwiająca metamorfoza sprawia, że kolejne melodramatyczne opowieści o dekonstrukcyjnej sile nieodwzajemnionej miłości są wyjątkowo emocjonalne, przekonujące i angażujące. Wokal dźwiga ciężar cierpień z ostatnich lat i sprawia, że tej dziewczynie nie sposób nie zaufać!
Pozostała część materiału nie jest już tak mocna instrumentalnie, ale podobne tropy pop-rockowe są podejmowane jeszcze w takich utworach, jak w cudownie płynącym "Headlock", "Forever (Sailing)" z nastrojowym refrenem (i gościnnym udziałem wokalu Katie Crutchfield), burzliwym "Glory", dramatycznym "Automate" (I could die if I had had the guts) i w rozpaczliwej "Madonnie". W tym ostatnim kawałku nieszczęśliwe miłosne uczucie Lindsey podnosi do poziomu religijnego (I consecrate my life to kneeling at your altar / My second sin of seven being wanting more) i przeszywających serce wyznań: I've come to hate my body / 'Cause now it's not yours, now it's not mine.
Zaskakująco jednak też sporo miejsca znalazło się na tym krążku dla subtelnych, folkowo-akustycznych aranżacji. Wspaniale wybrzmiewa "Light House" okraszone skubnięciami gitary akustycznej i malowniczymi pociągnięciami smyczków. Jeszcze delikatniej zaaranżowana została kompozycja "c. et. al", w której Jordan pochyla się nad pasożytniczym widmem sławy (Even with a job that keeps me moving / Most days I just wanna lie down). Najpiękniej jednak taką pastoralną dramaturgię podbija finałowy utwór "Mia", w którym tęskno snująca się gitara elektryczna zderza się ze skromnymi uderzaniami w klawisze i imponującą orkiestralną formą. To kojąca i zarazem rozdzierają serce romantyczna ballada, w której pada chyba najbardziej emocjonalny wers na całej płycie: Mia, don't cry. I love you forever / But I gotta grow up now.
Co by jednak dobrego nie mówić o stronie instrumentalnej i lirycznej, to wszystko blednie przy wywierającym największe wrażenie, odmienionym wokalu Lindsey Jordan. Chrapliwy, nasączony bólem, udręką, charakteryzujący się szeptanym krzykiem i dziwną formą wyczerpania. Ta zadziwiająca metamorfoza sprawia, że kolejne melodramatyczne opowieści o dekonstrukcyjnej sile nieodwzajemnionej miłości są wyjątkowo emocjonalne, przekonujące i angażujące. Wokal dźwiga ciężar cierpień z ostatnich lat i sprawia, że tej dziewczynie nie sposób nie zaufać!
DAMON ALBARN – "THE NEARER THE FOUNTAIN, MORE PURE THE STREAM FLOWS"
Damon Albarn! Postać, której przedstawiać nie trzeba! Powrócił z
drugim solowym dziełem "The Nearer The Fountain, More Pure The
Stream Flows". To album, który nie ma na celu porywać, ale zabiera w
podróż w jakąś taką dziwną, nieco mroczną przestrzeń. Damona
inspirowały przy tworzeniu tego materiału jego podróże na Islandię i
czuć, że to hołd dla malowniczych krajobrazów tej wulkanicznej
wyspy. Trochę obawiałem się, że jako całość ten materiał będzie
nużył, ale nic z tych rzeczy! Fakt, że jego słuchanie jest raczej
smutnym doświadczeniem, skłaniającym do refleksji nad tematami
straty i chaosu świata, ale Albarn ubrał swoje ponure opowieści w
intrygujące, kunsztowne, poetyckie muzyczne szaty, w których tli się
światełko nadziei. Piękny album w katalogu tego niesamowitego
artysty!
SILK SONIC – "AN EVENING WITH SILK SONIC"
Jeśli chcecie spędzić jakiś wieczór w sposób wystrzałowy, to
dajcie się uwieść duetowi Bruno Mars i Anderson .Paak. Jako
Silk Sonic stworzyli krótki, bo półgodzinny, ale za to
konkretny materiał "An Evening with Silk Sonic". To budująca,
porywająca mieszanka soulu, funka, hip-hopu i właściwie
wszelkich afroamerykańskich brzmień z lat 70. i 80. Kompozycje
zostały napisane ze zmysłową gracją i czuć, że panowie dobrze
się przy tym bawili! Rewelacja!
PARCELS – "DAY/NIGHT"
Trzeba przyznać, że Parcels, decydując się na dwupłytowe wydawnictwo, sporo ryzykowali, ale koniec końców wyszło im to całkiem na dobre! Przyjęli prostą koncepcję, która od razu zdradza tytuł. Pierwsza część materiału to świetlisty przykład ich sprawności w konstruowaniu znakomitego, pozytywnego disco-pop-funku z lat 70. Druga połowa to w dużej mierze ukazanie oblicza smutku, kryjącego się pod śmiechem. Generalnie jednak przez cały materiał pozostają wierni stylowi, który sprawił, że ich debiut z 2018 roku okazał się sukcesem, ale poszerzają go o kilka nowości. W kilku momentach sprawnie z disco parkietów przeskakują do dusznych, jazzowych klubów, korzystają z imponujących, orkiestralnych form, a melancholijną stronę potrafią uzupełnić akustycznymi gitarami. To album, który przekracza wszelkie oczekiwania, a muzyczna kreatywność Parcels budzi satysfakcję.
KILLS BIRDS – "MARRIED"
Ten amerykański zespół stał się ostatnio ulubionym bandem
samego Dave'a Grohla. Do tego stopnia, że wydany dwa tygodnie
temu album "Married" był nagrywany w Studiu 606
najsympatyczniejszego rockmana świata. Nie szczędzi on słów
zachwytu pod adresem Kills Birds w wywiadach radiowych, założył
ich koszulkę do artykułu w Rolling Stones oraz oczywiście
zaprosił na kilka koncertów Foo Fighters jako support. Można
rzec, że stał się ich ojcem chrzestnym, a jeśli szukać matki, to
zagorzałą fanką ich twórczości jest Kim Gordon. Dlaczego oni?
Pewnie dlatego, że Kills Birds prezentują wybuchową mieszankę
wyzwolonego grunge'u, noise i alt-rocka uzupełnioną
elektryzującą punkową energią! Trio, tworzone przez piosenkarkę
Ninę Ljeti, gitarzystę Jacoba Loeba i basistę Fieldera Thomasa
(wakat perkusisty nieobsadzony na stałe) jest niezwykle
autentyczne w swoich słodko-gorzkich przekazach, dotykających
trudnych, społecznych tematów, jak choćby samotności, bólu,
manipulacji, czy też zjawiska poczucia wstydu po doświadczeniu
przemocy w katarktycznym utworze "Rabbit". Momentami równoważą
ciężar tych emocji subtelnymi pejzażami dźwiękowymi, ale ich
kompozycje w każdej chwili są gotowe eksplodować i wpaść w
potężne, gitarowe turbulencje. Duży wpływ na intensywność ich
twórczości oraz sięganie po szczere, traumatyczne emocje, ma
przeszłość 30-letniej wokalistki Niny. Otóż Ljeti urodziła się w
Bośni i Hercegowinie, z której uciekła wraz z rodziną w latach
90. przed wojną domową i czystką etniczną do Kanady – takie
zmiany zawsze zostawiają ślad w człowieku. Dorastając,
przeprowadziła się do Los Angeles, marząc o karierze w branży
filmowej, ale prawdziwą odskocznię od presji świata Hollywood
odnalazła w pisaniu tekstów i tworzeniu muzyki, choć nie
porzuciła całkowicie świata obrazu, jest choćby reżyserką klipu
piosenki "Kyoto" Phoebe Bridgers, ma też na koncie kilka
pomniejszych epizodów jako aktorka (wcieliła się nawet w rolę
Patti Smith w filmie Jamesa Franco "Zeroville"). Warto
przyglądać się jej karierze, tak samo jak warto na muzycznym
radarze umieścić Kills Birds, bowiem "Married" – ich drugi album
w dyskografii – ma szansę stać się dla nich przełomowym dziełem.
Ja zaryzykuję nawet stwierdzeniem, że to najlepszy punk-rockowy
materiał w tym roku obok płyty "Comfort To Me" australijskiej
grupy Amyl And The Sniffers. Zdecydowanie zasługują na większy
rozgłos i wierzę, że niedługa ta formacja będzie wymieniana
jednym tchem wśród najbardziej obiecujących zespołów
rockowych.
MISIA FURTAK – "WYBORY"
Nowa płyta Misi Furtak jest niezwykłym, zarówno pod względem
muzycznym jak i lirycznym, komentarzem do otaczającej i duszącej
nas ostatnimi czasy rzeczywistości. Dobitnym przykładem tej
wyjątkowości jest 33-sekundowa cisza w utworze "Agata", która
odnosi się celnie do postawy naszej niewidocznej pierwszej damy... Paradoksalnie w ostatnich dniach o tym singlu
zrobiło się niebywale głośno na wielu medialnych frontach.
Przykład, że czasem po prostu nie potrzeba krzyku, by być
słyszalnym. To niejedyny zresztą poruszany wątek polityczny, bo
z ironią Misia ocenia wyjazdy prezydenta Andrzeja Dudy na narty w utworze
"Jest z nami" i kieruje również przytyk w stronę ministra
edukacji Przemysława Czarnka w piosence "Na to co mówisz zważ".
Nie jest to jednak, jak podkreśla sama artystka, album stricte
polityczny, a po prostu głęboka i mądra obserwacja zjawisk
społecznych z perspektywy dojrzałej, zaniepokojonej kobiety. Koniec końców
"Wybory" to czysta poezja podszyta niebanalnymi rozwiązaniami
instrumentalnymi i osadzona w olśniewającej, subtelnej
atmosferze! Warto posłuchać w skupieniu!
CZESŁAW MOZIL – "#IDEOLOGIAMOZILA"
W
ostatnich latach łatwo było zapomnieć jak fantastycznym grajkiem jest
Czesław Mozil. Duńsko-polski artysta postanowił nam o tym przypomnieć
płytą, którą śmiało można określić jego najlepszą i najbardziej osobistą
w dorobku! Naprawdę dla mnie ten materiał to jedno z większych
zaskoczeń tego roku! Dzieło, które trudno zaszufladkować i na każdym
kroku zaskakuje. Stylistycznie to niezwykle barwny witraż muzyczny. Od
charakterystycznych dla Czesława kabaretowo-teatralnych form, przez rockowe
zabarwienia, orkiestralne formy po subtelność fortepianu. Ten ostatni
zresztą najpiękniej wybrzmiewa w utworze "Z miłości" nagranym przy
współpracy z Hanią Rani! Mocny tekst o przemocy domowej w połączeniu z
delikatnością Hani porusza najgłębiej skryte emocje. Największe
zaskoczenie na liście gości wywołuje zaś obecność, obok wspomnianej Hani, Stanisława Soyki i Michała Sławeckiego, Czadomana w utworze "Autorytet".
Gwiazdor sceny disco-polo świetnie odnalazł się w muzycznym świecie
Mozila i mocnym wokalem zbudował majestatyczny refren. Warto w tym
przypadku wszelkie uprzedzenia odłożyć na bok. Sporo na tym albumie
smutku i gorzkich refleksji dotyczących świata i społeczeństwa podanych w
niezwykle zgrabnych, melodyjnych kompozycjach. Słuchałem tych
muzycznych opowieści z niemałą satysfakcją! Brawo Czesław!
TĘSKNO – "GINCZANKA (TĘSKNO GRA POEZJĘ)"
Już poprzednie dzieła projektu Tęskno, którym kieruje Joanny Longić, niosły w sobie dużą dawkę muzycznej poezji w każdej płaszczyźnie. To co powiedzieć teraz o tym dziele? Cóż, chyba najprościej stwierdzić, że to po prostu poezja zagrana do kwadratu! A to wszystko dlatego, że Asia sięgnęła po inspirujące wiersze Zuzanny Ginczanki – jednej z najzdolniejszych poetek dwudziestolecia międzywojennego, która tragicznie zginęła pod koniec drugiej wojny światowej. Wspaniałe wersy z wybranych dzieł Ginczanki zostały cudownie wzbogacone o charakterystyczne dla Tęskno formy smyczkowe, ale nie zabrakło również kilku momentów delikatnej, instrumentalnej nonszalancji. Piękne wydawnictwo!
ORGANEK – "NA RAZIE STOJĘ, NA RAZIE PATRZĘ"
Na trzeci krążek Organka czekaliśmy bardzo długo, ale w końcu
jest! I "Na razie stoję, na razie patrzę" to rockowy konkret!
W wielu płaszczyznach to album bardzo aktualny. Muzycznie,
choć wciąż budowany na fundamentach blues-rockowych, to jednak
odważnie i wyraźnie skręcający w stronę przeżywającego swój
znakomity okres punka. "We get no love", "Walcz",
"Doppelganger", "Pogo" i tytułowy utwór to są kompozycje iście
ogniste, czadowe, porywające! Organek umiejętnie jednak też
nieco zwalnia, zmienia atmosferę i przenosi ciężar opowieści w
inną stronę: szorstki i gorzki "Cały ten fejm", nieco
auerbachowskie "Malibu" i "Samoloty" z ładunkiem miłosnym. No
i jeszcze mamy w zestawie bonusy. No cóż, sam pewnie na
miejscu Organka chwaliłbym się piosenką zremiksowaną przez
Idles, ale... No nie, totalnie mi to nie siadło.
Instrumentalne "Invito" także bez historii. Reworki utworów
"Kate Mos" i "Wiosny" są zaś już zacne. Jednakże po tak długim
oczekiwaniu na nowy krążek, wolałbym chyba jednak nieco więcej
oryginalnej zawartości w środku. Generalnie świetny album z
utworami, które już robią i będą robić bałagan na koncertach,
ale "Czarna Madonna" miała według mnie w sobie nieco więcej
szlachetności i uniwersalności. I chyba wyżej będę cenił w tym
roku z rąk Organka jego poboczny projekt i album "Ocali nas
miłość", ale to właściwie zupełnie inna muzyczna
opowieść.
➖ ➖ ➖
DEBIUTY
KAMIL KOWALSKI – "DOM"
Z listopadowych debiutów do moich głośników zawędrowała wyłącznie propozycja Kamila Kowalskiego. I choć bliska pop-folkowej stylistyce płyta "Dom" nieszczególnie skradła mojego serducho, to i tak warto zwrócić uwagę na muzyczną wrażliwość tego chłopaka, bo w przyszłości może miło zaskakiwać. Warto odnotować fakt, że na tym krążku wspierają go wspaniałe wokalistki: Bela Komoszyńska, Natalia Niemen i Natalia Grosiak!
➖ ➖ ➖
EP-KI
GRACIE ABRAMS – "THIS IS WHAT IT FEELS LIKE"
Jeśli jesteście fanami ostatnich, dojrzalszych dzieł Taylor,
spodobał się Wam tegoroczny debiut Olivii Rodrigo, czy po prostu szukacie
intymnego, wrażliwego, singer-songwriterskiego pop-folku, to warto sięgnąć
po... Hmm, nie wiem właśnie jakiego określenia użyć, bo niby to debiut,
ale Gracie Abrams, bo o niej mowa, zdaje się swoje blisko 38-minutowe
dzieło traktować jako projekt. Jak zwał tak zwał (przyjmuje ostatecznie
wersję, że to mini album), ale "This Is What It Feels Like" to zbiór konfesjonałowych kompozycji uszytych z bardzo kruchych emocji i ślicznych
tekstur dźwięków. Sama Taylor chwaliła niedawno kompozycję "Rockland", po
której rzekomo nie mogła dojść do siebie przez pięć dni. Co
znamienne, ta piosenka powstała przy współpracy z Aaronem Dessnerem,
z której narodziły się również trzy kolejne kompozycje: "Camden",
"Augusta" i "Hard To Sleep" i są to zdecydowanie najlepsze perełki z
całego materiału córki słynnego reżysera J.J Abramsa. Chyba tylko nie najlepszym pomysłem była premiera tego wydawnictwa w dniu, w którym pojawiła się nowa wersja "Red" Taylor Swift. A nawiązując jeszcze do wywołanej wcześniej Olivii
Rodrigo, to warto podkreślić, że nie byłoby wielkiego hitu "Driver
License", gdy nie właśnie Gracie Abrams i jej zeszłoroczna EP-ka "Minor".
Pozostaje zatem życzyć Gracie, by wyszła spoza cienia tych obu
popularniejszych artystek. Wydaje mi się, że na to zasługuje.
HOLLY HUMBERSTONE – "THE WALLS ARE WAY TOO THIN"
Tym materiałem młoda artystka potwierdza swój status obiecującej,
wschodzącej gwiazdy. Przez kolekcję sześciu utworów znów przewija
się mieszanka mroku i światła, a Holly tnie serce precyzyjnymi,
emocjonalnymi opowieściami. Muzycznie to dalsza ewolucja stylu z
pogranicza wszelkich electro-popowych inspiracji z nawiązaniami do
folkowych klimatów. Produkcja brzmi nieco odważniej niż na
poprzednio, dramatyczniej, z porywającym rozmachem, tak jakby pod
warstwą opowieści o złamanym sercu i poczuciu zagubienia tlił się
płomień nadziei. Słychać to wyraźnie w najbardziej przebojowym
singlu w dorobku tej artystki: "Scarlett", w którym Holly z lekkim
humorem opowiada o rozstaniu z najlepszą przyjaciółką z prawdziwego
zdarzenia, obrazując, że rozpacz słyszalna na pierwszej EP-ce tu
zmienia się w smutek i zrozumienie.
Z całego materiału wyróżnia się również kompozycja "Please Don't Leave Just Yet", która powstała przy współpracy z frontmanem The 1975 i słychać w niej charakterystyczne elementy brzmienia tego popularnego zespołu. Już sam fakt wsparcia od takich kolegów z branży świadczy o tym, że Holly nie jest anonimową postacią.
Osobiście jednak zauroczyłem się finałowym utworem "Friendly Fire", który pięknie rozwija się od początkowych delikatnych uderzeń gitary akustycznej po narastającą minimalistyczną elektronikę – twórczość i wrażliwość Holly Humberstone w pigułce.
"The Walls Are Way Too Thin" to, po zeszłorocznej, ciepło przyjętej EP-ce "Falling Asleep at the Wheel", kolejny udany projekt tej 21-letniej Brytyjki, która zdaje się być skazana na wspaniałą karierę.
KAŚKA SOCHACKA – "MINISTORY"
Kaśka Sochacka puentuje ten cudowny dla niej rok muzycznym deserem, który doskonale uzupełnia jej debiutancki krążek "Ciche dni". Na "Ministory" nie brakuje nawiązań do tamtego materiału w postaci alternatywnej wersji "Nie było cię" i koncertowego nagrania "Porzucić", ale najbardziej smakują oczywiście nowe kompozycje stworzone na przestrzeni ostatnich miesięcy z Olkiem Świerkotem. I tu znów Kaśka swoimi opowieściami łamie serducho i wypełnia duszę słuchacza melancholią oraz smutkiem. A z drugiej strony nie pozwala popaść w stand depresyjny i muzycznie otacza bardzo ciepłymi dźwiękami i melodiami, które przykrywają złamane serce ciepłym szalem. Po prostu pięknie! Może delikatnie tylko zawiodłem się utworem "Tańcz", który po prostu odniosłem wrażenie, że w wersji studyjnej nie ukazuje w pełni swojego potencjału, a na koncercie w Toruniu był według mnie absolutnie fantastycznie zagrany! Ale to tylko naprawdę taka delikatna ryska na tym mini albumie utkanym z poruszających i prześlicznych emocji!
NATALIE BERGMAN – "KEEP THOSE TEARDROPS FROM FALLING"
EP-ka "Keep Those Teardrops From Falling" Natalie Bergman to
oczywiście muzyczny epilog do jej tegorocznego solowego debiutu
"Mercy", nad którym rozpływałem się swego czasu w
recenzji na blogu. Ten skromny materiał złożony z czterech kompozycji zachowuje
wszystkie atuty, gospelową wrażliwość i miscytyzm, który zachwycał
na "Mercy"! Przypomnę, że Natalie Bergman w przyszłym roku została
zaproszona na OFF Festival Katowice, a sam Artur Rojek uważa jej
debiutanckie dzieło za jedną z piękniejszych, tegorocznych płyt! A
zatem piona panie Arturze!
LUNA – "CAUGHT IN THE NIGHT"
Nie wiem z jakich zaklęć korzysta Luna, ale są one diabelnie skuteczne! Ta dziewczyna jest otoczona aurą magii, a jej popowa twórczość brzmi intrygująco, olśniewająco, zniewalająco i bardzo współcześnie. Nie dziwi mnie fakt, że jej pierwsza anglojęzyczna EP-ka "Caught In The Night" znalazła się w playlistach Spotify "New Music Friday" aż w czternastu krajach! Tu jest potencjał na sukces międzynarodowy! Kibicujmy Lunie!
➖ ➖ ➖
SINGLE
FOALS – "WAKE ME UP"
Foals z niezwykle pozytywnym i przebojowym singlem! Czekamy na
więcej!
ALFIE TEMPLEMAN – "3D FEELINGS"
Totalny banger!
NILÜFER YANYA– "STABILISE"
WOW! Cóż za fantastyczny powrót! Nilüfer Yanya z pierwszym
singlem, zapowiadającym jej drugi album "Painless", który ukaże
się 4 marca! Posłuchajcie koniecznie!
TAYLOR SWIFT, PHOEBE BRIDGERS – "NOTHING NEW"
PLACEBO – "SURROUNDED BY SPIES"
ROSALÍA, THE WEEKEND – "LA FAMA"
Rosalía w przyszłym roku zaprezentuje swój drugi album! Konkretów nie znamy,
ale pierwsza zapowiedź z gościnnym udziałem The Weeknd każe sądzić, że
artystka ugruntuje sobie na dobre pozycję gwiazdy latino popu.
BLOC PARTY– "TRAPS"
Nadspodziewanie dobry powrót po sześciu latach! Wiadomo, że to już
nie ten sam zespół co z pierwszych lat działalności, ale singiel
"Traps" brzmi świetnie! To zapowiedź nowej płyty "Alpha
Games", która ukaże się 29 kwietnia!
OLA POSKROP – "BETTER PLACE"
Z tej muzycznej wrażliwości i pięknego głosu mogą się rodzić muzyczne
klejnoty! Jeden już jest! Ola Poskrop – warto obserwować tę młodziutką
debiutantkę!
FERAL ATOM – "COLD AS ICE"
W zeszłym roku odkrywałem przed Wami Feral Atom – obiecujący solowy
projekt Oli Beręsewicz. Krok po kroku Ola buduje swoją pozycję w półce
z alternatywną muzą i dzisiejszy singiel "Cold Is Ace" jest na pewno
przełomowym, bo wydanym pod skrzydłami labelu Tygrysy Records, któremu
"szefuje" jedyny i niepowtarzalny król! Rewelacja! Obserwowanie takich
sytuacji jest czynnością niezwykle przyjemną!
THE SNUTS – "BURN THE EMPIRE"
Po udanym tegorocznym debiucie chłopaki już prezentują kolejny
singiel! Jest dobrze!
MGO 2021, DARIA ZAWIAŁOW, DAWID PODSIAŁO – "NIKT TAK PIĘKNIE NIE MÓWIŁ, ŻE SIĘ BOI MIŁOŚCI"
Pozostaje chyba życzyć tej dwójce, by kiedyś wspólnie nagrali utwór
zbliżony poziomem do tego coveru stworzonego w ramach Męskiego
Grania.
LET'S EAT GRANDMA – "TWO RIBBONS"
Zaskakująco delikatny, singiel od duetu Let's Eat Grandma! "Two
Ribbons" to zarazem tytuł ich trzeciej płyty, która ukaże się 8
kwietnia. Słuchając, miałem bliskie skojarzenia z twórczością
Lor...
BEAR'S DEN – "ALL THAT YOU ARE"
Folkowe uniesienia gwarantowane!
JOSS STONE – "NEVER FORGET MY LOVE"
Joss Stone powraca w swoim cieplutkim, charakterystycznym, pozytywnym klimacie.
THE LUMINEERS – "A.M. RADIO"
Kolejna solidna kompozycja od The Lumineers!
MCKENNA GRACE – "HAUNTED HOUSE"
Tę 15-letnią nastolatkę możecie znać z filmowych obrazów "Jestem najlepsza. Ja, Tonya", "Player One", "Annabelle wraca do domu", "Kapitan Marvel", a obecnie jej aktorskie umiejętności możemy obserwować na ekranach kin w filmie "Pogromcy duchów. Dziedzictwo". I właśnie napisy końcowe tego ostatniego tytułu są wzbogacone o debiutancki singiel Mckenny! Przypadnie szczególnie do gustu tym, którzy uwielbiają Billie Eilish! Zresztą sama Grace nie kryje, że inspirowała się twórczością nieco starszej koleżanki z branży.
NICK CAVE, WARREN ELLIS – "WE ARE NOT ALONE"
Nick Cave i Warren Ellis nie znają chyba słowa "przerwa".
Panowie stworzyli soundtrack do dokumentalnego filmu "Les
Panthére Des Neiges", którego zwiastunem jest piękna pieśń "We
Are Not Alone".
ALT-J – "GET BETTER"
Piękna ballada!
FRANZ FERDINAND – "BILLY GOODBYE"
Franz Ferdinand z nowym singlem "Billy Goodbye"! To zapowiedź
nowego albumu, a raczej składanki największych przebojów
szkockiego zespołu wzbogaconych o dwie nowe kompozycje. Krążek
"Hits To The Head" ukaże się 11 marca!
➖ ➖ ➖
WYDARZENIA MIESIĄCA
KONCERTY
Najważniejsza muzyczna podróż listopada? Bez wątpienia ta do Warszawy na koncert Arlo Park w klubie Niebo!
Fantastyczne wspomnienia zebrałem także z koncertów Kaśki Sochackiej w Toruniu oraz Brodki w Poznaniu!
W toruńskim klubie NRD świetnie bawiłem się na koncercie zespołu Muchy oraz zdumiony obserwowałem żywiołowo przyjęte występy Oysterboya i Syndromu Paryskiego. Po wrażenia na gorąco z tych wydarzeń odsyłam na Instagrama.
OGŁOSZENIA KONCERTOWE
Wybrane festiwalowe newsy:
Open'er Festival: Royal Blood, Years & Years, Maneskin
Fest Festival: Stromae, Woodkid, Jungle, Alfa Mist, FKJ, Yung Lean, MK oraz Young Leosia
OFF Festival: Metronomy, Rina Sawayama, Molchat Doma, Q, Altın Gün, Dry Cleaning i DJ Seinfeld
Wybrane pozostałe ogłoszenia:
Placebo, EXPO XXI, Warszawa, 17.10.2022
Franz Ferdinand, EXPO XXI, Warszawa, 30.04.2022
MØ, Niebo, Warszawa, 08.02.2022
Robert Plant, Alison Krauss, Opera Leśna, Sopot, 18.07.2022
Juan Wauters, Hydrozagadka, Warszawa, 18.03.2022
Jose Gonzalez, Palladium, Warszawa, 09.06.2022
➖ ➖ ➖
WYRÓŻNIENIA + PLAYLISTA MIESIĄCA
Pozostałe interesujące wydawnictwa w telegraficznym
skrócie:
Dla fanów tradycyjnego amerykańskiego folku, americany, rythm & bluesa : Nathaniel Rateliff & The Night Sweats – "The Future".
Dla poszukujących absolutnie awangardowych, nieoczywistych muzycznych rozwiązań:
Sloppy Jane– "Madison".
Dla sympatyków gitarowej melancholii: Elbow – "Flying Dream 1" oraz Oysterboy – "Nostalgia Mnie Wykończy" (EP-ka).
Dla fanów indie-folkowych brzmień podbitych mocnym męskim wokalem: The Gardener & The Trees – "Intervention".
Dla lubiących rockowe duety: Deap Vally – "Marriage".
Dla miłośników wydawnictw koncertowych i post-punku: Fontaines D.C. – "Live at Kilmainham Gaol".
I oczywiście na koniec zapraszam Was do przejrzenia i
przesłuchania mojej
tradycyjnej playlisty, którą na bieżąco uzupełniałem przez cały miesiąc!
Przypominam, że w pierwszej kolejności wyszczególniam albumy i
EP-ki, a w dalszej kolejności prezentuję single, w tym te,
które nie załapały się w moich powyższych wyróżnieniach, a
które są warte sprawdzenia! Wybory oczywiście skrajnie
subiektywne!
PM
02.12.2021