Fani Kaśki Sochackiej mogą czuć się rozpieszczani, bo artystka wciąż
intensywnie promuje na koncertach wspaniały debiutancki album "Ciche Dni" oraz
skromniejszą, lecz również piękną EP-kę "Ministory". Sam nie potrafiłem oprzeć
się pokusie i po czterech miesiącach od koncertu w toruńskim klubie Lizard King znów pojawiłem się pod sceną – tym razem w grudziądzkim Centrum Kultury
Teatr – by dostarczyć swojemu sercu dawki wzruszeń oraz otuchy w tym jakże dla
nas wszystkim trudnym momencie, gdy za granicami naszego państwa dochodzi do
wojennych tragedii.
Na scenie nie zabrakło oczywiście symbolicznych gestów solidarności z naszymi sąsiadami.
Tuż przed rozpoczęciem koncertu światła na minutę przybrały barwę ukraińskiej
flagi, na statywie mikrofonu Kaśki została przywieszona niebiesko-żółta szarfa, a
cały zespół przypiął w okolicach serca wstążki. Nie ukrywam, że jest mi
cholernie trudno choćby na minutę zapomnieć o tym niewyobrażalnym dramacie i
te wydarzenia cały czas siedziały mi w tyle głowy podczas tego występu, ale na
chwilę, może pozornie, ale w jakimś jednak stopniu udało mi się przenieść w nieco
inne rejony emocjonalne. No i właściwie mógłbym powtórzyć tu większość moich
wrażeń z koncertu w Toruniu. Znów z przyjemnością topiłem się w tym wyzwalającym
smutku. Znów Kaśka swoim cudnym, krystalicznym wokalem powodowała ciarki
przechodzące przez całe ciało. Znów realizacja dźwięku na najwyższym poziomie.
Znów zespół... No dobra, to jednak nie był wcale taki identyczny koncert.
Kaśkę na scenie dalej znakomicie wspierają panowie: Andrzej Rajski za
perkusją, Lesław Matecki za gitarami oraz Paweł Harańczyk za klawiszami, ale
na tegoroczną trasę udało się zaprosić również – myślę, że fanom polskiej muzy
doskonale znaną – Magdalenę Laskowską. Gdy tylko się o tym dowiedziałem, to
niemalże podskoczyłem z radości. No i muszę przyznać, że jej finezyjna gra na
skrzypcach w przepiękny sposób wzbogaciła muzyczne doznania i budowała
odpowiednią dramaturgię. A momenty, gdy swoim wokalem wspomagała Kaśkę?
CUDOWNE! Szczególnie ich wspólnie wyśpiewane fragmenty w "Boję się o Ciebie" i
"Sukience" unosiły mnie do chmur. Ale zmiany nie skończyły się tylko na
składzie zespołu. Zainwestowano w scenograficzne oświetlenie, które
kolokwialnie zrobiło robotę i intensyfikowało klimatyczne doznania. Repertuar bez
zaskoczeń, ale tu też trzeba oddać Kaśce, że nie idzie na skróty i słuchacz
może zawsze spodziewać się czegoś ekstra na żywo. Kilka razy na pewno
zaskoczyła zgromadzoną publiczność instrumentalnymi outrami. Czekałem
zwłaszcza na końcówkę utworu "Tańcz", która też została zagrana w innym stylu
(rzekłbym, że bardziej rockowym) niż na poprzedniej trasie. Bardzo doceniam te aranżacyjne urozmaicenia.
Pozostaje mi już tylko dodać, że naprawdę poczułem w Grudziądzu pewien koncertowy progres w stosunku do moich zeszłorocznych spotkań z Kaśką. Spotkań, które przecież już tak bardzo wychwalałem w relacjach, że aż trudno teraz mi samego siebie przebić w zwykłych słowach. Po prostu koncerty Kaśki Sochackiej są m-a-g-i-c-z-n-e! Kropka!
PS Setlista, którą zgarnąłem ze sceny i którą poniżej zobaczycie w galerii, nie oddaje dokładnego przebiegu koncertu, bo kolejność utworów... była inna. Ot, taka niecodzienna sytuacja.
Sylwester Zarębski
PM
08.03.2022