PM relacjonują: Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

/
0 Comments
PM relacjonują: Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!
 
 
Na samym wstępie muszę się przyznać, że na początku roku poważnie rozważałem rezygnację z tego kolejnego koncertu Nothing But Thieves w naszym kraju. Nie przychodziło mi to łatwo, ale ilość koncertowych i festiwalowych planów na ten rok zaczynała przekraczać moje urlopowe możliwości. Co sprawiło, że jednak ponownie zmieniłem decyzję? Supporty. I to od nich rozpocznę relację z tego rockowego wieczoru w hali EXPO XXI.

Ciężar zapewnienia pierwszej rozgrzewki przypadł formacji Kid Kapichi z Hastings. Powiedzieć, że panowie wywiązali się z tego zadania wzorowo to za mało. To był jeden z najbardziej brawurowych supportów, jakie widziałem w swoim życiu. Wyobraźcie sobie tylko, że na scenę wchodzi kapela, która odgrywa trzecioplanową rolę i już pierwszymi szarpnięciami w gitary i uderzeniami w bębny sprawia, że zgromadzona publiczność jak jeden mąż w rytm im przyklaskuje (świetny kawałek "Sardines"!). Szaleństwo! Muszę się teraz zdobyć na kolejne wyznanie, bo w zeszłym roku Kid Kapichi z utworem "Working Man's Town" (oczywiście wybrzmiał podczas tego półgodzinnego setu) trafili na moją playlistę z odkryciami muzycznymi, ale – uderzam się mocno pierś – nie obserwowałem ich poczynań z odpowiednią uwagą. A w tym czasie wydali debiutancki album "This Time Next Year", który... myślę, że mógłby namieszać w moim muzycznym podsumowaniu 2021 roku. Cóż, chłopaki na żywo dobitnie pokazali mi, jak duży błąd popełniłem. To była petarda i gitarowe łobuzerstwo najlepszej próby! Coś w rodzaju połączenia energii Queens Of The Stone Age i Idles. Brutalnie rockowo, zadziornie punkowo. Swoją zuchwałą pewnością siebie na scenie kupili publiczność. Energia, jaką emanowali na scenie, znalazła swoje ujście w reakcjach publiczności, która dopingowała ich wszelkimi możliwymi środkami, włączają w nie oderwanie stóp od podłoża. Tempo było piorunujące, z krótką przerwą na balladowy protest song "Party at Number 10", uderzający w elity polityczne Wielkiej Brytanii. Kid Kapichi tym świetnym występem  zbudowali wokół siebie sporą bazę fanów w Polsce!

Czy to samo mogę powiedzieć o drugiej supportującej formacji, czyli Black Honey

Zacznijmy od tego, że na występ Black Honey czekałem od roku 2016! Szmat czasu! Ale tak, to właśnie w tamtym roku odkrywałem ich twórczość na blogu, a przez następne lata sukcesywnie polecałem. No i po tylu latach wreszcie udało się zobaczyć charyzmatyczną Izzy B Phillips z kolegami na żywo! Może nie ostatni raz w tym roku, bo jest szansa na powtórkę w Berlinie, ale skupmy się na tym warszawskim koncercie. I pewnie mogę być trochę mało obiektywny w ocenie tego występu, ale bawiłem się znakomicie! Połączenie brudnych gitarowych riffów z taneczną rytmiką zadziałało na moje ciało pobudzająco! Myślę, że wcale nie byłem w tym stanie odosobniony. Usłyszeliśmy trzy kawałki z ich świetnej, zeszłorocznej płyty "Written & Directed": otwierający występ marszowym rytmem "I Like  the Way You Die" oraz kończące występ wybuchowe i głośne "Disinfect" (koncertowy killer) oraz galopujące "Run For Cover". Pomiędzy tymi kawałkami Black Honey zaserwowali powrót do zgrabnych kompozycji z początków ich działalności i późniejszego imiennego debiutu. Fantastycznie było usłyszeć przełomowe w ich dyskografii kompozycje "All My Pride", "Corrine" i "Spinning Wheel" (zabrakło tylko "Madonny"). Nieco zaskoczony byłem obecnością utworu "Somebody Better", a jeszcze bardziej niepublikowaną wcześniej kompozycją "4". Uważam, że tym występem wystawili sobie świetną wizytówkę i nie będziemy długo czekać na ich powrót do Polski. Czy wypadli lepiej od Kid Kapichi? Siląc się na obiektywizm to raczej nie, ale warto zauważyć, że oba zespoły mierzyły się z fatalną akustyką EXPO XXI. Powiedzmy to sobie wprost: ten obiekt kompletnie nie nadaje się do organizacji koncertów! Myślę, że najbardziej tymi warunkami poszkodowany został wokal Izzy B, który momentami nie wybrzmiewał tak wyraźnie, jak na zasługiwał. A ponadto przez cały koncert techniczni walczyli z jej mikroportem. Generalnie jednak trzeba przyznać, że supporty były trafione w dziesiątkę i zapewniły świetną rozgrzewkę przed daniem głównym! 
 
Nothing But Thieves! 
 
Kto mnie od dłuższego czasu obserwuje, ten wie, że od momentu premiery albumu "Broken Machine" Nothing But Thieves wskoczyli do obszernego worka z moimi ulubionymi zespołami/artystami. Totalnie przepadłem w tamtym albumie, a koncerty na żywo... To były petardy! Szczególnie te dwa ostatnie w 2018 roku: w Parku Sowińskiego w ramach Rock In Summer oraz osobny w Poznaniu! Cóż tam się działy za niezapomniane szaleństwa w pogo! Kto by wtedy pomyślał, że będziemy czekać aż prawie cztery lata na następną wizytę (mieli wystąpić w zeszłym roku na Fest Festival, ale nie wypaliło. Prawdopodobnie zagrają w tym roku, ale poczekajmy na potwierdzenie)... Panowie przez ten czas nie próżnowali i zachwycili trzecim albumem "Moral Panic" oraz późniejszą EP-ką, która była takim swoistym post scriptum do tamtego longplaya (ostatecznie oba wydawnictwa zostały połączone w spójną całość), a niedawno także pojawił się singiel "Life's Coming in Slow" skomponowany na potrzeby gry Gran Turismo 7. A zatem to dla nas była pierwsza szansa usłyszeć te wszystkie nowości na żywo! No... Może nie wszystkie, ale ponad połowa repertuaru się z nich składała. Już na samym początku atmosfera podniosła się o kilka dobrych stopni za sprawą mrocznego, apokaliptycznego "Futureproof". Mocny cios! Następne "Real Love Song" przy poprzedniku wybrzmiało wręcz słodziutko, ale jakże równie przebojowo i skocznie. Na podkręcenie tempa chłopaki zaserwowali nam "I Was Just a Kid"! Och, to był idealny moment na rozkręcenie pogo, ale... Jakoś tego wieczora przez bardzo długi czas (za długi!) brakowało tej iskry wśród publiczności. Dopiero w końcówce uaktywniliśmy się w zbiorowym tańcu, ale o tym za chwilę. Wracając do przebiegu koncertu, "Trip Switch" i "Soda" były odpowiednie na złapanie oddechu i wspólne chóralne śpiewy (pod tym względem nie zawiedliśmy, a Conor z przyjemnością posiłkował się naszymi wokalami). Przy "Life's Coming in Slow" można było poczuć adrenalinę siedzenia za kierownicą bolidu F1, a w trakcie "Sorry" często łapałem się za serducho. Następnie fajna niespodzianka w postaci wspólnego jammingu, który płynnie przeistoczył się w tnącą ostro jak żylety kompozycję "Forever And Ever More". Na chwilę w zupełnie inny, intrygujący klimat, podbudowany syntezatorami, przeniósł nas utwór "Miracle, Baby". Dla starszych fanów zagrano zaś, jak zawsze, poruszający "Graveyard Whistling". 

No i wreszcie rockowy impuls w postaci "Unperson", przy którym pojawiło się wyczekiwane przeze mnie pogo! Tempo zabawy delikatnie spadło przy utworze "Phobia", a chwilę prawdziwych wzruszeń i ciarek zapewniła akustyczna wersja "Particles". Niesamowicie emocjonalne wykonanie! I po tym chwilowym wyciszeniu bardzo przemyślanie umieszczono "Your Blood" ze świetną, rozwijającą się konstrukcją wypełnioną odpowiednią dramaturgią: od delikatnych uderzeń Conora w akustyczną gitarę po iście elektryzującą końcówkę zagraną przez cały zespół! 
 
Przy "Is Everybody Going Crazy?" bez wahania można było oddać się kolejnemu tanecznemu szaleństwu, ale to był zaledwie wstęp do prawdziwego rockowego huraganu... "Amsterdam"! O panie! Cóż tam się działo! Rozpętaliśmy cudowne pogo, totalnie straciłem nad sobą kontrolę, a w oczach pojawiły się diabliki! Uwielbiam ten stan, uwielbiam ten utwór! Było gorrrąco! 
 
Na bis otrzymaliśmy "I'm Not Made By Design", przy którym dźwięki szarpały moim ciałem i na finał przepiękna gitarowa ballada "Impossible" (z cudnym wykorzystaniem naszych chóralnych wokali), po której na wielu twarzach można było zaobserwować szczere wzruszenie. 
 
Nie ukrywam, że ten mój szósty koncert Nothing But Thieves pozostawił niedosyt. Liczyłem na nieco więcej szaleństwa ze strony publiczności i trudno powiedzieć, w czym dokładnie tkwił problem. Może to efekt postpandemiczny? Może jednak nieco zbyt zróżnicowane tempo setlisty? Zabrakło mi zresztą w repertuarze takich killerów, jak "Live Like Animals", czy choćby "Ce n'est Rien". Nagłośnienie? Wypadło nieco lepiej niż na supportach, choć wciąż ta fatalna akustyka hali sprawiała, że moc generowana ze sceny nieco się rozpraszała i nie uderzała w pierś tak mocno, jak powinna. Oświetlenie? Po przednim koncercie w Poznaniu pojawiały się narzekania na ten element, ale tym razem działo się w tym elemencie bardzo dużo i bardzo ładnie. 
 
Nie był to zatem najlepszy koncert Nothing But Thieves z tych, które dane mi było przeżyć, ale generalnie fajnie było właśnie takim rockowym wieczorem zapoczątkować na dobre ten sezon koncertowych podróży i sprawdzić swoją kondycję! 
 
PS Pozdrowienia dla wszystkich Podróżujących, których spotkałem podczas tego koncertu! Piona! I do zobaczenia na kolejnych wydarzeniach! Będzie się działo w tym roku!

PS 2 Uwaga techniczna do organizacji w hali EXPO XXI: po koncercie zastosowano dziwny system jednej kolejki do jedynej szatni na terenie hali. Trzeba było się liczyć z kilkunastominutowym oczekiwaniem na odbiór kurtek.
 
 
 
 
 
 
 
 
Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Nothing But Thieves w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

 Black Honey w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!
 
Black Honey w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Black Honey w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Black Honey w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Black Honey w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Black Honey w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Black Honey w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Black Honey w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Black Honey w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Black Honey w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!


Kid Kapichi w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Kid Kapichi w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Kid Kapichi w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Kid Kapichi w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Kid Kapichi w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!

Kid Kapichi w Warszawie, EXPO XXI, 07.04.22!
 


Sylwester Zarębski
PM
13.04.2022


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.