PM RECENZUJĄ:
FOO FIGHTERS – "BUT HERE WE ARE"
W kwietniu z nieukrywaną przyjemnością pochłonąłem książkę "The
Storyteller" Dave'a Grohla. Jego bezpośrednie i szczere wspomnienia z
przeciągu całej kariery muzycznej oraz opowieści o rodzinie, przyjaciołach i
refleksje nad ojcostwem czytałem z wypiekami na twarzy. Na przemian gościł u
mnie a to śmiech, a to zdumienie (przydarzyło się Dave'owi kilka
nie-pra-wdo-po-do-bnych przypadków w życiu), a nawet głębsza zaduma. To
zbiór niezwykłych historii wielkiego rockmana, który kłania się z pokorą
przed losem, jaki go spotkał i w głębi pozostał skromnym człowiekiem. Po
lekturze jednak naszedł mnie smutny wniosek, że opowieści Dave'a przelane na
papier w czasie pandemii wymagają uaktualnienia po tym, jak w zeszłym roku
doświadczył kolejnych bolesnych strat w swoim życiu: w marcu nieoczekiwanie
zmarł Taylor Hawkins – fantastyczny bębniarz Foo Fighters od 1997 roku i
prawdziwy przyjaciel, a w sierpniu pożegnał swoją ukochaną mamę,
Virginię.
Jaką niewyobrażalną siłę musiał w sobie mieć Grohl, by w ciągu roku
pozbierać się po tych ciosach, odnaleźć sens życia, pożegnać Taylora na
dwóch stadionowych, emocjonalnych koncertach, a następnie napisać nowe
piosenki, zebrać ze sobą ponownie kompanów z Foo Fighters i nagrać jedenasty
album. Album, który jak żaden inny wcześniej, bo nawet ten debiutancki
nagrany po tragicznej śmierci Cobaina nie stawiał w centrum smutku, okazał
się wyzwolicielem katarktycznych uczuć. Biała okładka symbolizująca koniec i
początek oraz sugestywny tytuł "But Here We Are" już na wstępie podkreślają,
jaki ton emocjonalny będzie dominował na tym krążku. Introspektywne obrazy
oraz przemyślenia przesiąknięte żalem i bólem straty można poczuć nie tylko
w tekstach, ale także w żarliwym wokalu Dave'a i każdej płomiennej
instrumentalnej nucie. Nie jest jednak tak, że Dave pogrąża się w żałobie.
On podnosi rękawicę i ten album jest zapisem jego duchowej podróży od
zrozumiałego zaskoczenia, gniewu, smutku do tego momentu pogodzenia się z
losem. Od bezpretensjonalnego, zagranego w starym stylu "Rescued"
akcentującego gwałtowne niedowierzanie (It came in a flash / It came out of nowhere / It happened so fast / And
then it was over) do finalnego, zaskakującego kaskadową formą (akustyczny początek zderzony
w połowie kompozycji z gitarowym wybuchem) "Rest", który symbolizuje
akceptację obecnego stanu i jest pięknym ostatecznym pożegnaniem się z
Taylorem i Virginią za sprawą wersów
Rest, you can rest now / Rest, you will be safe now. A pomiędzy
otrzymujemy mieszankę tych emocji. Na tle całego albumu, a nawet właściwie
całej dyskografii Foo Fighters, wyróżniają się szczególnie dwie kompozycje:
oszałamiajaco marzycielskie "Show Me How", w którym Dave'a wokalnie wspiera
jego córka Violet, sprawiając, że serce pęka przy linijce
I'll take care of everything/ From now on oraz epickie "The Teacher"
– dziesięciominutowa muzyczna odyseja, zgrabny zlepek różnych stylów Foo
Fighters, wędrujących między wymiarami cienia i jasności, z pięknie wyłożoną
życiową prawdą:
You showed me how to breathe, never showed me how to say goodbye / You
showed me how to be, never showed me how to say goodbye. Za dość nieoczywistą propozycję może uchodzić także subtelne, akustyczne
"The Glass" (I had a person I love / And just like that, I was left to live without
him), ale generalnie obok udanych eksperymentów dominuje doskonale znane nam
brzmienie Foo Fighters. "Under You", "Hearing Voices", "But Here We Are",
"Beyond Me", czy choćby mocarne "Nothing At All" to powrót do garażowego,
grunge'owego, punkowego i stadionowego grania z ognistymi riffami, mocną
linią basową i pulsującą wściekle perkusją, za którą oczywiście odpowiadał
sam Dave (nowym tourowym bębniarzem został zaś doświadczony Josh
Freese). Wszystkie piosenki na nowym albumie posiadają potencjał, by utkwić w pamięci na dłuższy czas.
Nie od dziś wiadomo, że z bólu rodzą się najlepsze dzieła i "But Here We
Are" jest tego przykładem. To muzyczny nośnik dramatycznych przeżyć i
świadectwo procesu odnajdywania światła w ciemnym tunelu. Bez cienia
wątpliwości jedno z najlepszych, najodważniejszych, najszczerszych i najważniejszych dzieł w
historii Foo Fighters.
9/10
Sylwester Zarębski
Podróże Muzyczne
08.06.2023