AKTUALNIE W GŁOŚNIKACH: WRZESIEŃ 2023

/
0 Comments

AKTUALNIE W GŁOŚNIKACH: WRZESIEŃ 2023


We wrześniowym zestawieniu kandydatka do tegorocznego podium najlepszych płyt, wydawnictwa wprost idealne na jesienny mood, ale i takie, które również zaproszą Was na klubowe parkiety. Nie zabrakło także gitarowych propozycji i interesującego, kameralnego songwritingu. Zapraszam! 
 
PS Oczywiście wszystkich ciekawych propozycji z września nie udało się przesłuchać (sorry Taco), ale i niektóre celowo pominąłem (sorry 30 Seconds To Mars).


ALBUMY

 

OLIVIA RODRIGO – "GUTS"



 
Dwa lata temu 18-letnia Olivia Rodrigo wypłynęła w szeroki świat za sprawą wdzięcznie brzmiącej, swiftowskiej ballady "Drive License". Nieco później wychwalanym debiutanckim albumem "Sour" przypieczętowała status najbardziej obiecującej popowej artystki młodego pokolenia, przy tym również zaskakując nas ciągotką do pop-punkowych, drapieżnych kompozycji. Młodziutka wokalistka i autorka tekstów o filipińskich korzeniach osobiście zapewniła mi wówczas satysfakcjonującą podróż w czasie i powrót do burzliwego, przedramatyzowanego emocjonalnie okresu z czasów licealnych. A dla młodszego pokolenia stała się wprost nową idolką. Wyczekiwałem jej powrotu ze sporymi oczekiwaniami i muszę przyznać, że Olivia ponownie zdołała mnie totalnie oczarować i pozytywnie zaskoczyć. "Guts" to bardzo siostrzany album do "Sour", ale wszystko tu się dzieje w myśl zasady: głośniej, intensywniej, dojrzalej. Rodrigo podkręca gorączkę emocji towarzyszących wejściu w dorosły świat i jeszcze bardziej skręca w stronę bardziej brutalnego i surowego gitarowego brzmienia, odwołując się do pop-punkowego styli Avril Lavigne, a nawet sięgając po alt-rockowe brzmienie wczesnych lat 90.,  trafiając idealnie w moje gusta. Rzuca mnie na kolana już pierwszym kawałkiem "All-american Bitch", w którym zderza łagodne, bridgerowskie folk-popowe zwrotki z wybuchowym refrenem rodem z twórczości Nirvany. To, z jaką następnie pewnością siebie i przewrotnością a la Wet Leg śpiewa wersy "Bad idea right?" jest szalenie pociągające. W "Vampire" – jednej z najlepszych popowych piosenek tego roku – magiczna aranżacja fortepianowa płynnie narasta w pop-rockową energię, wyzwalającą wiązkę miłosnej frustracji. Delikatne "Lacy" oparte na skubnięciach w struny akustycznej gitary podbija moją folkową połówkę serducha. W piękne balladowe, obnażające duszę tony Olivia wpada również we wzruszającym "Making the Bad", bolesnym "Logical" i ostro tnącym serducho na połówki "The Grudge". Powab alternatywnego rocka sprzed trzech dekad jest świetnie przywoływany w hałaśliwym "Ballad of a Homeschooled Girl" i  uroczym  "Pretty Isn't Pretty". Szczególnie ta druga kompozycja, łącząca chłód The Cure i dreampopową słodkość Alvvays, głęboko wpadła mi w ucho. Kluczowym kawałkiem dla emocjonalnej strony całego krążka jest zaś mściwie brzmiący "Get Him Back!", w którym Olivia z jednej strony kąśliwie fantazjuje o zemście na byłym chłopaku, a z drugiej nie odrzuca poczucia tęsknoty za zauroczeniem. I jeszcze przy tym zaskakująco jej śpiew wpada w rapowy styl. Zachwyca mnie również euforycznie brzmiący "Love Is Embarrasing" z zawadiackim wokalem Olivii, który za każdym razem zmusza mnie przynajmniej do przyspieszonego tupania nóżką. I tylko podczas finałowej piano ballady "Teenage Dream" nieco niepotrzebnie popada w epicki patos sygnowany brzmieniem Billie Eilish, ale można jej to wybaczyć. Podobnie jak przy "Sour", zatapianie się w emocjonalność i warstwę liryczną "Guts" można śmiało porównać do grzesznej przyjemności zagłębiania się w pamiętnik nastolatki. Konfesyjne teksty Olivii są bardzo angażujące i trafnie ukazują moment burzliwego procesu porzucania nastoletniej naiwności i wkraczania w dorosły świat. Na każdej płaszczyźnie to bezczelnie zajebisty krążek! Bo i przecież jeszcze zachwyca naturalna siła wokalu Olivii, jak również elegancka produkcja, nad którą pieczę sprawował ponownie Daniela Nigro. No trudno do jakieś elementu tu się szczególnie przyczepić. Od początku do samego końca ten album wybrzmiewa bardzo równo i przekonująco, powala dynamiczną, piorunującą pop-punkową i alt-rockową energią oraz kłuje serce szczyptą cudnych popowych ballad! No nie sposób się nie zakochać w muzycznej wrażliwości i szczerości Olivii. A to dopiero początek jej kariery...    
 
 
 


        THE NATIONAL – "LAUGH TRACK"

         


         
        Po pokonaniu osobistych demonów przez Matta Berningera zespół The National powrócił w tym roku w wyśmienitym stylu z albumem "First Two Pages Of Frankenstein". Chwaliłem ten krążek w kwietniowej odsłonie Aktualnie w Głośnikach i... No panowie z Ohio postawili mnie teraz w dość niezręcznej sytuacji. Bez większych zapowiedzi (wcześniej co prawda nowe kompozycje pojawiały się na koncertach, do sieci trafiły dwa nowe single, ale przesłanek do nadejścia czegoś więcej nie było) i wbrew regułom muzycznego rynku w połowie września w nocy z niedzieli na poniedziałek uraczyli nas niespodziewanym albumem "Laugh Track"! Na poziomie okładki i muzycznym (śmiało można założyć, że większość kompozycji powstawała w tym samym czasie) mamy do czynienia z bezpośrednią kontynuacją poprzednika. Ponownie otrzymaliśmy zestaw bardzo kojących kompozycji, ale, w odróżnieniu od wypieszczonych do granic bezpieczeństwa piosenek z "First Two", w ich fundamenty wkradło się większe rozluźnienie, co sprawia, że to dzieło mocniej wpływa na wyobraźnię i raczy nas bardziej charakternymi momentami. Szczególnie wyróżniają się piosenki "Space Invader" i finałowe "Smoke Detector". W tej pierwszej niezmiennie przytulny śpiew Matta przemienia się w pomruki, które nikną pod ciężarem dynamicznie rozpędzonej i hałaśliwej perkusji Bryana Devendorfa – takiej lawiny rockowych emocji dawno w wykonaniu The National nie słyszeliśmy. Ale jeszcze więcej gitarowego chaosu wkrada się w monumentalnie "Smoke Detector". Ta niemal ośmiominutowa kompozycja rzuca nas w labirynt, nad który nadciąga burza dźwięków z perkusyjnym gradem i piorunującymi tańcami garażowo brzmiących gitar. Zagubienie się w tej nationalowskiej perełce to oczyszczająca przyjemność. Oczywiście to nie jedyne utwory, które podbijają serducho. Intryguje nieco złowieszcza, przygnębiająca atmosfera w "Alphabet City", w łagodnym "Hornets" pięknie ujawnia się sekcja dęta, pocieszycielskie wibracje miło galopują za sprawą pulsującej rytmiki w "Deep End (Paul's in Pieces") i "Turn Of The House", "Coat on a Hook" i "Dreaming" uderzają w nieco bardziej melodramatyczne, słodko-gorzkie tony, powabną subtelnością kusi "Tour Manager"... Nie zabrakło również gościnnych występów. Swoje miejsce na tym albumie odnalazła opublikowana w zeszłym roku piosenka "Weird Goodbyes", która pięknie uzupełnia pustą przestrzeń między bliźniaczymi światami The National i Bon Ivera, a w otoczeniu pozostałych kompozycji nabiera jeszcze większych rumieńców. Moje serce oczywiście zabiło mocniej przy kolejnym gościnnym występie Phoebe Bridgers w tytułowej kompozycji "Laugh Track" – tworzy kolejny piękny duet z Mattem na tle stłumionych dźwięków rozpływających się w emocjonalnej nadziei. Chociaż jeszcze bardziej interesującym wokalnym kontrapunktem dla barytonu Berningera okazał się głos Rosanne Cash  – znanej głównie z twórczości w gatunku country córki Johnny'ego Casha. Czarująca kolaboracja. Nie zawodzi również warstwa liryczna pochylająca się nad ludzką wrażliwością, dwoistością, samotnością, samozniszczeniem, erozyjnymi miłosnymi relacjami – można śmiało odszukiwać i zapisywać kolejne piękne cytaty w notatnikach. Wspomniałem na początku o tej niezręczności, gdyż "Laugh Track" w swoim bardziej bezpośrednim, głośniejszym, surowszym przekazie sprawił, że na "First Two" spoglądam obecnie nieco mniej przychylniejszym okiem, ale... C'mon! Oba albumy są cholernie dobre i oferują sporą dawkę muzycznej satysfakcji! Po prostu cieszmy się z tej obecności The National w muzycznej galaktyce dźwięków!  
         




        NATION OF LANGUAGE – "STRANGE DISCIPLE"

         


        Nowojorskie trio Nation Of Language bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło występem na tegorocznym OFF Festivalu. Ich synth-popowe, nowofalowe brzmienie rodem z lat 80. połączone z autentyczną sceniczną radością z utworu na utwór coraz śmielej rezonowało w moim ciele, doprowadzając mnie ostatecznie do satysfakcjonujących pląsów. Z zaciekawieniem zatem postanowiłem się zmierzyć z ich dyskografią i świeżym trzecim albumem. Małżeński duet Iana Richarda Devaneya (wokal) i Aidan Noell (syntezatory) wraz z basistą Alex MacKay narzucili mocne tempo w wypuszczaniu nowości i "Strange Disciple" jest kontynuacją docenionych przez krytyków pandemicznych albumów "Introduction, Presence" (2020) i "A Way Forward" (2021). O ile te dwa pierwsze przesiąknięte były motorycznymi motywami wzbudzającymi pragnienie wyrwania się z izolacyjnej społecznej stagnacji, tak w nowy materiał wpuścili głęboki wdech świeżego powietrza ze spacerów doświadczanych w czasie trasy koncertowej. Ten społeczny restart zakotwiczony został w opowieściach o miłości i zauroczeniu, które przeradza się w chaotyczną obsesję, zmieniającą pogląd na świat. Te skutki uboczne najpiękniejszego stanu emocjonalnego stanowią podstawę do stawiania wielu refleksyjnych pytań. Współgra z tym warstwa dźwiękowa, której podstawę dalej stanowią synth-popowe tła z nutą nostalgicznego postpunku i wyjątkowa skala głosu Davaneya. Instrumentalnie i emocjonalnie wędrujemy przez kolekcję dziesięciu kompozycji: od delikatnych kołysanek po piosenki z narastającą intensywność, rozbudzającą wyobraźnię. Podobnie jak wspomniany koncert na OFFie – z każdą kolejną minutą docenia się stylowość Nation Of Language.
         
         


        BLACK RADIO – "BLACK RADIO"

         
         
         
        W ostatnim czasie uważnie śledziłem poczynania tych rock'n'rollowych łobuzów z Łodzi i zdecydowanie polecam zapoznać się Wam z ich dojrzałą gitarową twórczością. Miałem oto bowiem tę przyjemność usłyszeć przedpremierowo tenże album w audiofilskich warunkach w trakcie wyjątkowego odsłuchu w łódzkiej Mediatece MeMo podczas Great September, ale przede wszystkim z niemałą ekscytacją zagotowała mi się w żyłach rockowa krew podczas dwóch ostatnio widzianych koncertów chłopaków podczas Blues na Świecie i oczywiście Great September. Black Radio nie dokonuje kopernikańskiej rewolucji w świecie gitar, ale grają prosto z serducha, z pasją, polotem i nieukrywanym celem skopania tyłków publiczności. Nagrywając w studiu na setkę, spróbowali przemycić tę nieokrzesaną sceniczną energię na album. Z całkiem niezłym skutkiem, więc warto przy odsłuchu nieco podkręcić głośność. Z pewnością podchwycicie kilka tropów prowadzących do inspiracji różnymi rockowymi instytucjami muzycznymi, przykleicie łatki od vintage rock, po blues-rock, alternatywny rock, hard-rock, a nawet country. W power ballady panowie też potrafią. Czy to ma jednak znaczenie? Na samym końcu i tak liczą się przede wszystkim emocje, a te w twórczości Black Radio są żarliwie, momentami wręcz wybuchowe i przywracają wiarę w siłę sprawczą rock'n'rolla. Udało im się na tym 16-utworowym materiale uchwycić niezwykłą chemię i wieloletnie sceniczne zgranie między sobą. Wyróżnić jednak należy charyzmatycznego lidera Dawida Wajszczyka, który nie tylko dysponuje świetnym wokalem, ale również pisze niebanalne teksty o kondycji współczesnego świata i miłości. Zarzuty? Może bardziej porada – więcej polskojęzycznych tekstów!
         
        I jeszcze raz uczulę, że wszystkie kompozycje z tego krążka naprawdę nabierają prawdziwych rumieńców w warunkach live, więc nie przegapcie ich koncertu, jeśli będą w Waszej okolicy! Macie moje słowo, że będzie elektryzująco! Rock'n'roll z takimi zespołami ma się wciąż doskonale!
         
         



        MITSKI – "THE LAND IS INHOSPITABLE AND SO WE ARE"

         


        Do tej pory moje ścieżki z twórczością Mitski się nie przecięły, ale znakomite recenzje, jakie zbiera jej najnowszy album "The Land Is Inhospitable and So We Are", przykuły moją uwagę. A zatem odsłuchałem i... Nie ukrywam, że pierwsza piosenka "Bug Like an Angel" oczarowała mnie swoją akustyczną łagodnością, opowieścią o ujrzeniu robaka na dnie szklanki podczas popijania smutków i zaskakującym, strzelistym 17-osobowym chórem. Nabrałem więc apetytu, ale pozostała część albumu... Doceniam i rozumiem zachwyty nad jej songwriterskim kunsztem, a także nad tym jak pięknie buduje kameralną folk-popową aurę podszytą produkcją o filmowym rozmachu z pięknymi orkiestracjami, lo-fi tempem, nutką country i okazjonalnymi punktami wzniosłości emocjonalnej odzwierciedlonymi za sprawą mocniejszego natężenia instrumentacji. Miękka barwa głosu Mitski również potrafi pociągnąć miło za serducho, ale... No nie do końca jest to moja bajka i ostatecznie w tych, bądź co bądź ładnych, snujach zabrakło mi trochę intensywności emocjonalnej odpowiadającej obecnym potrzebom mego serducha. Niemniej jednak postanowiłem umieścić ten album we wrześniowym zestawie, gdyż, pomijając już moje osobiste songwriterskie preferencje, jest on dojrzale oraz mądrze skomponowany i wyróżnia się na tle pozostałych premier.  
         
         


        ROYAL BLOOD – "BACK TO THE WATER BELOW"

         


        Ben Thatcher i Mike Kerr na czwartym albumie kontynuują próby wzbogacenia brzmienia Royal Blood. Mamy tu do czynienia ze solidnym powrotem do ciężkich, garażowych riffów po tanecznym "Boilermaker", przy jednoczesnym szukaniu bardziej melodyjnych form (za sprawą choćby często słyszalnych bujnych klawiszy fortepianu) i gitarowej dramaturgii (podbijanej także w warstwie instrumentalnej smyczkami). Podczas odsłuchu trochę zabrakło mi jednak poczucia pełnej ekscytacji. Z jednej strony doceniam ambicję chłopaków do wyciskania z ich oryginalnej prostej formuły (przetwarzane brzmienie basu i perkusja) czegoś więcej, ale z drugiej strony czuję, że fani niekonieczni tego od nich oczekują. 
         
         


        ROOSEVELT – "EMBRACE"

         


        Niemiecki artysta Marius Lauber na swoim czwartym albumie ponownie udowadnia, że ma smykałkę do tworzenia smacznych koktajli z synth-popowych dźwięków, które chętnie zabrałbym ze sobą na taneczny parkiet. Na "Embrace" ponadto wyczuwalny jest posmak nostalgicznego, słodko-gorzkiego i zarazem bujnego disco z lat 80., który dodaje całości ponadczasowego melodyjnego uroku. Na tym krążku Roosevelt ujawnia też swoje introspektywne oblicze, prezentując osobiste teksty na tle nawet bardziej balladowych tekstur dźwiękowych ("Lake Shore"). Mimo obnażania duszy ten krążek działa pozytywnie i sprawia radość niesamowicie kolorową paletą dźwięków, wibrującą synth-funk-disco energią i przebojowymi refrenami. Twórczość Roosevelta rozwija się w niezwykle kreatywny sposób. 
         
         


        UNDERSCORES – "WALLSOCKET"

         


        To drugi w tym wrześniowym zestawie album, po który sięgam pod wpływem pozytywnego koncertowego doświadczenia z OFF Festival. Co prawda koncert Underscores, solowego projektu amerykanki April Harper Grey, budził nieco mieszane opinie, ale ja dałem się porwać radosnej zabawie w rytmie wysokokalorycznych, hyper-popowych bangerów. I muszę przyznać, że w domowym zaciszu April również potrafi porwać ciało do rozgrzewki i zaskoczyć eklektycznym, futurystycznym brzmieniem. Ba, to z pewnością najbardziej różnorodny album, z jakim dane mi było zapoznać się w tm roku. Czego tu nie ma? Taneczny hyper-pop z łamanymi melodiami miesza się z garażowym pop-punkiem, emo, hip-hopem, indietronicą, dub-stepem, funkowym basem... Z tego zlepku wszelakich gatunków Underscores zręcznie tworzy prawdziwie unikalne, przebojowe melodie, które wręcz potrafią zdumiewać ilością serwowanej energii. Przeplatane one są również potrzebnymi, ale nieco studzącymi emocje stonowanymi balladami – drugi album Underscores mimo wszystko błyszczy najbardziej w tych optymistycznie brzmiących, power-popowych kompozycjach. Przy tej ferii barwnych dźwięków warto również zwrócić uwagę na koncepcyjną warstwę liryczną. Mamy tu bowiem do czynienia z antologią różnych opowieści mieszkańców fikcyjnego miasteczka Wallsocket, obrazującego amerykańskie przedmieścia. Intymne historie są wyjątkowe i poruszają dość nieoczywiste, trudne, międzyklasowe tematy społeczne i stany psychiczne. Od choćby kobiety zmagającej się z rzadką chorobą, po młodą dziewczynę bombardowaną miłością przez pedofila i bogatych chłopców wstępujących do wojska. Ciężka i bolesna narracja mieszająca się z monumentalnymi hyper-popowymi strukturami tworzy niezrównane doznanie muzycznego eskapizmu. Elektryzujący krążek.    
         
         
        ➖ 
         

        DEBIUTY

         

        ROMY – "MID AIR"



         
        Długo wyczekiwany solowy debiut wokalistki The xx ujrzał światło dzienne! W jednym z singli Romy z ekscytacją wyśpiewuje "Enjoy your life" i nie tylko przy tym kawałku, ale właściwie przy całej kolekcji jedenastu piosenek ogarnia nas pragnienie radosnej afirmacji życia w tanecznym ruchu dyskotekowych świateł! Madley Croft dostarcza nam świetlistą dawkę house i trance melodii połączonych z jej głęboką, nostalgiczną wrażliwością i aksamitnym wokalem. Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, że taneczny potencjał z tych kompozycji pomogli wydobywać Fred Again.., Stuart Price i, jakżeby mogło być inaczej, Jamie xx. I dzięki również nim warstwa produkcyjna materiału stoi na rewelacyjnym poziomie. Jest odpowiednio zmysłowa, nostalgiczna, delikatnie pulsująca, porywająca, hedonistyczna i po prostu w ostatecznym rozrachunku absolutnie urzekająca! Wspaniały album!
         
         

        ➖ 


        SINGLE

         

        TOM ODELL – "BLACK FRIDAY"

        Pierwsza od bardzo dawna kompozycja Tomasza, która totalnie zgniotła mi serducho.
         
         


        LAUREN MAYBERRY – "ARE YOU AWAKE?"

        Debiutancki singiel Lauren jest przecudowny!




        THE ROLLING STONES – "ANGRY" / "SWEETS SOUND OF HEAVEN"

        Szalikowcem The Rolling Stones nie jestem, ale te dwa nowe single bardzo przypadły mi do gustu! Album "Hackney Diamonds" ukaże się już 20 października!
         




        HOLLY HUMBERSTONE – "INTO YOUR ROM"

        Ostatnia prosta przed premierą oficjalnego longplaya!
         



        BLEACHERS – "MODERN GIRL"

        Pure joy! I świetne wykorzystanie tego kawałka w finałowym sezonie Sex Education!




        ANGIE MCMAHON – "EXPLODING"

        Z dotychczasowych zapowiedzi nowego albumu, to właśnie ta najpotężniej eksplodowała w mym serduchu.




        HANIA RANI – "DON'T BREAK MY HEART"

        Czy ktoś ma jeszcze wątpliwość, że album "Ghost" będzie dziełem przepięknej urody? Za chwilę się o tym przekonamy!




        JANN – "THE LETTER"

        Europejska minitrasa w Europie wyprzedana w dobę, zaplanowany występ podczas przyszłorocznego ESNS (zaproszeni również zasłużenie Izzy and the Black Trees), podpisany kontrakt ze znaną amerykańską agencją promującą talenty CAA – Jann na dobrej ścieżce do podbicia światowych rynków!




        THE VACCINES – "HEARTBREAK KID"

        12 stycznia ukaże się nowy album The Vaccines "Pick-Up Full Of Pink Carnations", a kilka dni później koncert w Warszawie!
         



        HAPPYSAD, KASIA LINS – "PYŁ"

        Nadzwyczaj udana kolaboracja!




        FISMOLL – "SZUM POWIETRZA"

        Szum piękna!




        DECLAN MCKENNA – "NOTHING WORKS"

        Zapowiedź nowego albumu "What Happened To The Beach?", który ukaże się 9 lutego!




        DARIA ZE ŚLĄSKA – "DUCH"

        Nie ucichły jeszcze zachwyty nad debiutanckim krążkiem Darii ze Śląska, a już można niecierpliwie wyczekiwać minialbumowego suspensu.
         



        IZZY AND THE BLACK TREES – "SHUTDOWN CITY" 

        "Shutdown City" w końcu w wersji studyjnej!




        WIKTOR WALIGÓRA – "IKAR" 

        Wzruszająca kompozycja! Warto na Wiktora zarzucić obserwacyjne sieci!




        EGYPTIAN BLUE – "TO BE FELT" 

        Bodajże najbardziej chwytliwy kawałek w dorobku obiecującego postpunkowego zespołu Egyptian Blue.




        DAVID KUSHNER – "DEAD MAN"

        Ten chłopak ma całkiem sporo do zaoferowania.




        BIG THIEF – "BORN FOR LOVING YOU"

        Klasa!



         

        SUFJAN STEVENS – "WILL ANYBODY EVER LOVE ME?"

        Zasmuciły wieści o rzadkiej chorobie immunologicznej, która dopadła Sufjana i sprawiła, że stracił chwilowo zdolność w chodzeniu. Na powrót do koncertowania raczej w najbliższym czasie nie mamy co liczyć, ale na pociechę zbliża się premiera nowego solowego albumu, który zapowiada się cudownie.




        DAWID PODSIADŁO, P.T. ADAMCZYK – "PHANTOM LIBERTY"

        Epicka kompozycja! Dawida w takich klimatach chciałoby się więcej!


        ➖ 

        WYDARZENIA MIESIĄCA



        RELACJE KONCERTOWE

        Na blogu pojawiły się relacje z koncertów:
         
         
        OGŁOSZENIA KONCERTOWE
         
        Wybrane festiwalowe newsy:
         
        Festival Ars Cameralis: Will Butler + Sister Squars, Owen Pallet.
         
        Inside Seaside Festival: Milky Chance.
         


        Wybrane pozostałe ogłoszenia:

        Dave Matthews Band, COS Torwar, Warszawa, 12.04.2024

        The Vaciness, Progresja, Warszawa, 23.01.2024
         
        Crystal Fighters, Progresja, Warszawa, 23.02.2024
         

        ➖ 

        WYRÓŻNIENIA + PLAYLISTA MIESIĄCA


         
        Pozostałe interesujące wydawnictwa w telegraficznym skrócie: 
         
        Dla zakochanych w shoegaze: SLOWDIVE – "EVERYTHING IS ALIVE". 
         
        Dla poszukujących kojącego popu: DEL WATER GAP – "I MISS YOU ALREADY + I HAVEN'T LEFT YET".
         
         
        I oczywiście na koniec zapraszam Was do przejrzenia i przesłuchania mojej tradycyjnej playlisty, którą na bieżąco uzupełniałem przez cały miesiąc! Przypominam, że w pierwszej kolejności wyszczególniam albumy i EP-ki (maksymalnie 5 utworów z poszczególnych pozycji), a w dalszej kolejności prezentuję single, w tym te, które nie załapały się w moich powyższych wyróżnieniach, a które również są warte sprawdzenia! Wybory oczywiście skrajnie subiektywne!
         
         
         

        Sylwester Zarębski
        Podróże Muzyczne
        05.10.2023


        Polecane

        Brak komentarzy:

        Obsługiwane przez usługę Blogger.