AKTUALNIE W GŁOŚNIKACH: WRZESIEŃ 2024

/
0 Comments
AKTUALNIE W GŁOŚNIKACH: WRZESIEŃ 2024


Za nami bardzo obfity w muzyczne premiery wrzesień! To chyba był nawet w tym roku rekordowy u mnie miesiąc jeśli chodzi o ilość przesłuchanych wydawnictw. Ba, do tego stopnia, że zdecydowałem się po raz pierwszy na okładce tego cyklu umieścić aż dwanaście płyt. Z zagranicznych nowości nie zawiodły mnie przede wszystkim krążki od London Grammar, Nilüfer Yanyi i Hinds. Ponadto postanowiłem wyróżnić solidne propozycje od Suki Waterhouse i Jamiego xx. Urzeczony zostałem retro rockiem na debiutanckim albumie The Heavy Heavy, a panowie z Fat Dog swoim pierwszym longplayem sprawili, że eksplodowała mi czacha. Piękne epkowe post scriptum do zeszłorocznego albumu "Light, Dark, Light Again" wypuściła Angie McMahon. Ale też duuużo dobrego zadziało się na naszym podwórku! Kapitalne i szczere do bólu powroty Krzysztofa Zalewskiego i Jakuba Skorupy oraz świetne krążki podopiecznych wytwórni 33 Records: Iksów i Marka Niedzielskiego! Opinie o wszystkich wymienionych płytach przeczytacie na blogu! A chciałoby się wyróżnić jeszcze więcej albumów! Trzeba było jednak podjąć się selekcji, ale jak zawsze w tekście odnajdziecie też dodatkowe wyróżnienia i playlistę miesiąca. Do tego jeszcze singlowe propozycje i nie tylko! Zapraszam!     

ALBUMY

 

LONDON GRAMMAR – "THE GREATEST LOVE"


 
Zespół współtworzony przez Hannah Red, Dominica Majora i Dana Rothmana od samego początku doskonale wybadał swoje atuty i ściśle trzyma się obranemu na początku swej podróży stylowi. Nie mają rewolucyjnych zapędów, ale zarazem w doskonały sposób potrafią odnaleźć i doskonalić różnorodność w obrębie swojego własnego charakterystycznego brzmienia. Ich najnowszy album "The Greatest Love" jest tego kolejnym znakomitym przykładem.

Pulsujący, house'owy, garażowy rytm w pierwszej piosence "House" nadaje ton całemu albumowi. Hannah, wyśpiewując z przekonaniem wers This is my place, my house, my rules, nakreśla motyw poczucia i emanacji siły, który przetacza się przez cały materiał. Nie jest to zaskakujące, zważywszy, że w ciągu trzech lat od poprzedniego albumu przekroczyła trzydziestkę, wyszła za mąż i doczekała się narodzin dziecka. Ta perspektywa dojrzałej kobiety znajduje swoje ujście w wielu sugestywnych lirycznych opowieściach oraz w ciętych, ostrych i oświecających wersach. Choćby w singlowym przeboju "Kind of Man" punktuje seksizm, w oszczędnym, fortepianowym "Fakest Bitch" poruszająco podejmuje narrację przyjaźni i zdrady, a w epickim (to bujne instrumentalne crescendo!) tytułowym utworze wznosi się na wyżyny poetyckości, wyśpiewując piorunujący fragment I need you because you are a woman / And I'll hate you because you are a woman / And I'll love you because you are a woman, wbijając tym samym szpilę przejawom mizoginii. Nie trzeba jednak zagłębiać się w teksty – aczkolwiek to wskazane – by poczuć emocjonalny wydźwięk liryzmu tego krążka. Za sprawą hipnotyzującego, oszałamiającego, wręcz wstrząsającego eterycznego wokalu Hannah każda nutka wrażliwości dociera do głębi serducha. Dan i Dot świadomi wokalnych możliwości swojej przyjaciółki nie szarżują z electro-popowymi aranżacjami i zawsze kierują centrum uwagi w stronę Reid. Co nie znaczy, że w warstwie muzycznej jest nudno. Oczywiście przeważa kojący i marzycielski dobór instrumentalnych środków, ale chęć pewnego eksperymentowania słychać choćby szczególnie w przecudownym "You and I", gdy refren jest wznoszony do przestworzy za sprawą dziecięcego chóru i zamaszystej sekcji smyczkowej. Zaskakuje również transowy, elektroniczny, niesztampowy odlot w kompozycji "Into Gold" – najbardziej wyczuwalny powiew świeżego powietrza na przestrzeni całego materiału. Podoba mi się również jazzowy groove w zmysłowym "Kind Of Man". Nie sposób też uwolnić się od zaraźliwej melodii  wakacyjnie brzmiącego "Santa Fe" (ten chwytliwego tekst Santa Fe, Santa Fe, can you love me anyway?), zaś ciepłym brzmieniem i spowolnionym tempem utwór "LA" skutecznie przenosi wyobraźnią na Venice Beach. Niewątpliwie jednak najbardziej szarpie za emocjonalne struny i pobudza zmysły finałowa piosenka "The Greatest Love". Skromny, fortepianowo-smyczkowy początek tej kompozycji, przekształcający się dalej w instrumentalne tsunami w połączeniu z wokalną dynamiką Reid właściwie perfekcyjnie odzwierciedla poziom ambicji London Grammar. 
 
Czy jednak jest to najlepsze dzieło London Grammar? Przy odpowiedzi na to pytanie nabieram pewnych wątpliwości. Ostatecznie w kilku momentach chyba zabrakło mi większej iskry produkcyjnej bezkompromisowości, ale z drugiej strony i tak od kilkunastu dni nie potrafię uwolnić się od tych rozkosznych tekstur instrumentalnych, a wyśpiewane introspektywne emocje przez Reid wciąż tańczą balet w mym umyśle. Obdarzyłem ten zespół kilka lat temu wielką miłością i to uczucie znów udało im się ożywić i wzmocnić
 

 



        NILÜFER YANYA – "MY METHOD ACTOR"

         
         
         
        To doprawdy imponujące, jak z każdym kolejnym albumem Nilüfer Yanya doprowadza swój eklektyczny gitarowy styl do poziomu bliskiego doskonałości i nabiera zarazem większej pewności siebie oraz zdumiewa kreatywnym, luźnym podejściem do tworzenia kolejnych aranżacji. Po dwóch uznanych albumach "Miss Universe" i "Painless", w których być może jeszcze nieco błądziła i szukała odpowiedniej ścieżki (by nie było niedomówień – życzyłbym sobie, aby każdy artysta tak błądził) na swoim trzecim krążku "My Method Actor" londyńska artystka proponuje swoją dotychczas najbardziej wciągającą i atmosferyczną muzyczną lekturę. Stawiane w kolejnych piosenkach egzystencjalne, filozoficzne pytania i rozmyślanie skąpane są w wyciszonych, bolesnych, akustycznie wybrzmiewających dźwiękach, które w odpowiednich momentach są albo wzburzane przez brudne gitarowe tony, przywołujące grunge'owy styl, albo emocjonalnie wzmacniane instrumentalnymi dodatkami, z których wyróżniają się sekcje smyczkowe. Przez te marzycielskie dźwiękowe pejzaże Yanya prowadzi nas swoim delikatnym, gładkim wokalem, który przyprawiał me serce o częste stany uniesienia. Jej kruchy głos jest paradoksalnie nośnikiem zdumiewających silnych, intensywnych i namiętnych uczuć. Nilüfer jest artystką o niewyobrażalnie otwartym umyśle, obdarzoną przy tym niezwykłym zmysłem do kreacji fascynujących aranżacji i intrygujących tekstów, ujmujących szczerością, melancholią, a nawet skrytym dowcipem. Pięknie nam się ta dziewczyna rozwija! Wspaniały album!
         



        KRZYSZTOF ZALEWSKI – "ZGŁOWY"

          

        Od czasu do czasu pojawiają się w eterze takie albumy, które słucha się od pierwszego do ostatniego dźwięku z zaciśniętym gardłem i z pęczniejącym w sercu zachwytem. "ZGŁOWY" Krzysztofa Zalewskiego należy u mnie do tego grona! Pierwsze single, a także premierowe wykonania piosenek na żywo usłyszane na Open'erze i Łódź Summer Festival wybrzmiewały już niezwykle obiecująco, ale nie spodziewałem się, że otrzymamy album tak kompletny i zachwycający od pierwszego do ostatniego dźwięku. To przede wszystkim materiał brutalnie szczery. Nie po to, by imponować. Zalewski po prostu z pokorą spogląda w przeszłość i wykłada nam lekcję życia bez zbędnych metafor. Jego rapowany śpiew i wypluwane wersy w tytułowym singlu to nie jest chęć pójścia za trendem – to przytyk w stronę modnego, młodzieżowego, beztroskiego, by nie powiedzieć (a może właśnie) bezwartościowego w przekazie hip-hopu. Dalej jednak Zalewski wraca już do typowej rockowej melodyjności, niezależnie od tego czy proponuje nam czułe ballady, czy też wlewa w serca ognistą energię. Pojawiają się tu numery nieco szyte pod najpopularniejsze stacje radiowe ("Kochaj", "Edith Piaf"), ale na szczęście nie grzęzną w mainstreamowej nijakości, a reszta materiału już właściwie szerokim łukiem omija pułapki komerchy. To jest w zdecydowanej większości mięsiście gitarowy, zadziorny album. Potrafiący jednakże też szczerze wzruszyć – kto nie uronił łezki przy piosence "Mamo" ma skamieniałe serce. Nie brakuje też celnych pomysłów wzbogacających doznania – świetnie wypadają partie dziecięcego chóru w "Nastolatku". No po prostu topka tegorocznych rodzimych premier! Czapka z głowy!  
         



        HINDS – "VIVA HINDS"


         
        Sporo się zmieniło w hiszpańskim żeńskim zespole Hinds w ciągu czterech lat od wydania bardzo udanego trzeciego albumu "Prettiest Curse". Był to okres pasma niepowodzeń. Od blokady twórczej, po opuszczenie składu przez perkusistkę i basistkę oraz rozwiązanie umowy z managementem i wytwórnią płytową. Na szczęście dla nas wszystkich liderujące formacji gitarzystki i wokalistki Carlotta Cosials oraz Ana Perrote nie poddały się, odnalazły w sobie twórczą siłę i tchnęły nowe życie w swój indie rockowy projekt. Przyjaźń, która je łączy rozgoniła te ciemne chmury nad Hinds i w efekcie otrzymujemy świetlisty album, który zapoczątkował nową, ekscytującą erę w karierze tego zespołu. Oczywiście w liryce słychać pewne echa goryczy i walącego się świata, ale z drugiej strony w warstwie muzycznej przemawia siła przyjaźni. Gitarowe kompozycje wręcz momentami zdają się być pisane na haju wspólnej radości, wynikającej z przetrwania wielu kryzysów. Optymistyczny nastrój udziela się przez cały krążek, nawet jeśli dziewczyny śpiewają o złamanych sercach. Ten balans mroku i radości jest naprawdę ożywczy dla Hinds. Zarazem to również najbardziej zróżnicowany album w ich dorobku. Nie brakuje tu bujnych garażowych gitar, zadziornych riffów, delikatnego posmaku popu, odpływu w bardziej marzycielskie, a nawet synthpopowe tony, piosenek skocznych, zwodniczych, delikatnie melancholijnych i hulaszczych. Fajnie, że pojawiają się tu też hiszpańskojęzyczne utwory ("Mala Vista", "En Forma"), w których zawsze dziewczyny wybrzmiewają rzecz jasna niezwykle naturalnie. Zresztą wokale Carlotty i Any fantastycznie się ze sobą uzupełniają.  Największe zaskoczenie przynoszą jednak goście, których udało się zwerbować na ten krążek. Epizodyczna obecność Becka w wyróżniającym się, tanecznym singlu "Boom Boom Back" jest nieoceniona. Jeszcze ciekawiej dzieje się w piosence "Stranger", w której wokalnie udziela się Grian Chatten! Jest to doprawdy inteligentne zderzenie się gitarowej twórczości Hinds napędzanej uśmiechem z postpunkową naturą Fontaines D.C. To po prostu świetny, chwytliwy, melodyjny i bardzo kreatywny album! Viva Hinds!
         


         

        IKSY – "OSTATNI RAZ, KIEDY UMARŁAM, MIAŁAM NA SOBIE LETNIE UBRANIA"


         
        W twórczości i na nowym albumie Iksów nic nie jest oczywiste. I ta niebanalność w podejściu do struktur dźwiękowych i niejednoznacznej treści lirycznej jest u tego śląskiego zespołu niezwykle frapująca. Melodramatyzm i przewrotność potrafią podnieść do n-tej potęgi. Bo i niby można przy tym eklektycznym materiale zakręcić nóżką, a z drugiej strony koncepcyjna opowieść nie tryska optymistycznymi obrazami. Liderka i wokalistka Agata Duda potrafi w słowo i warto zatrzymać się chwilę dłużej przy kolejnych piosenkach, by docenić jej pisarski kunszt.  
         



        JAKUB SKORUPA – "ZESZYT DRUGI" 



        Dwa lata po doskonałym debiutanckim albumie "Zeszyt pierwszy" Jakub Skorupa powrócił z zapiskami z "Zeszytu drugiego". I znów śląski wokalista i autor tekstów rozkłada na łopatki celnymi spostrzeżeniami co do otaczającego nas świata, a także porusza do bólu szczerymi opowieściami o swoich emocjach, doświadczeniach, demonach. Nostalgia i melancholia wylewają się z tego krążka wiadrami. Melorecytacje Skorupy na pograniczu rapowania zostały zaś idealnie osadzone w bardzo gęstych, klimatycznych, niespiesznych, alternatywnych teksturach. Wciągają, ale nie przyćmiewają najważniejszego elementu: słowa. A Jakub potwierdza, że jest wybitnym skrybą porzuconych na ulicy emocji, które dotykają tematów między innymi miłości, przemijania, nałogów i polskich przywar. Warto słuchać z pełnym skupieniem! Nie ma tu słabej kompozycji i zbędnej opowieści, ale na wyróżnienie zasługuje wspaniały duet z Dawidem Tyszkowskim w "Fusach" – panowie świetnie się uzupełniają. "Zeszyt drugi" jest absolutnie warty lektury!  
         


         

        MAREK NIEDZIELSKI – "ZABAWA MISTRZÓW"


         
        Chyba do tej pory żaden polski artysta, a przynajmniej ja nie kojarzę, nie zbliżył się tak blisko do poziomu totalnie zblazowanego alternatywnego indie popu. Po przesłuchaniu "Zabawy Mistrzów" wręcz nie sposób nie ochrzcić Marka Niedzielskiego polskim Mac DeMarco. Ciepłe, analogowe brzmienie gitar zabiera nas w podróż, podczas której Marek dzieli się z nami bardzo życiowymi tekstami i spostrzeżeniami. Kolejne kompozycje spajają się bez wysiłku w jeden obraz, z którego wypływa wyjątkowa przyjemność, w której chce się człowiekowi odprężająco taplać. Hipnotyzujący swym iluzorycznym spokojem i sennością album!  
         



        SUKI WATERHOUSE – "MEMOIR OF A SPARKLEMUFFIN"



         
        Drugi album modelki, aktorki i piosenkarki Suki Waterhouse "Memoir of a Sparklemuffin" to solidna popowa propozycja. Momentami tęskna i senna jak twórczość Lany del Rey, a fragmentami rozbrajająca indie-popową i rockową, żywiołową energią. Suki zręcznie kamufluje się w różnych odcieniach popu, a przy tym okazuje się także niezłą tekściarką, która nie stroni od szczerych i introspektywnych refleksji. Co prawda trochę ten album przydługi, ale z pewnością jest to kolejny dobrze i pewnie postawiony krok tej artystki w stronę mainstreamowego sukcesu.  




        JAMIE XX – "IN WAVES"



        Aż trudno uwierzyć, że od pierwszego, euforycznego, wypełnionego tęczowymi emocjami solowego albumu "In Colours" Jamiego xx minęła niemal dekada. Oczywiście artysta nie próżnował przez ten czas. Z The xx skomponował krążek "I See You", a po zawieszeniu działalności zespołu skupiał się na mniejszych projektach, koncertowało solo (jego występ na On Air jednak nieco rozczarował), wspomagał swoich przyjaciół z macierzystego zespołu w solowych debiutach. Po zacnych albumach "Hideous Bastard" Olivera Sima (2022) i "Mid Air" Romy, przyszedł wreszcie czas na nowy krążek Jamiego "In Waves". I zgodnie z tytułem płyniemy z brytyjskim producentem między falami wyciszonych, medytacyjnych, błogich elektronicznych emocji a parkietową, orzeźwiającą euforią. Kilka razy dobijamy do brzegu absolutnych bangerów. Wyróżnia się przede wszystkim przefiltrowana przez klimaty disco kompozycja "Life" z udziałem wspaniałej Robyn. Pozytywną energią zaraża również kapitalna kolaboracja z The Avalanches w "All You Children". Świetnie buja również "Baddy On The Floor" z Honey Dijon. Mamy również nieformalny powrót The xx w żywiołowej piosence "Waited All Night"! Momenty leniwego elektronicznego groove'u ("Dafodil"!) również wybrzmiewają przekonująco i ostatecznie cały album potrafi wprawić w transcendentalny stan i ukazać uzdrawiającą moc muzyki tanecznej. Perfekcyjnie dopracowane dzieło! Jamie xx porwał mnie bardziej niż konkurencyjny krążek Freda Againa.. "ten days". 
         
         
        ➖ 
         

        DEBIUTY


        THE HEAVY HEAVY – "ONE OF A KIND"

         


        Zespół The Heavy Heavy zwrócił mą uwagę dwa lata temu EP-ką "Life and Life Only", która urzekła mnie zgrabnym połączeniem bluesa, soulu, psychodelicznego rocka i słonecznego popu. Przy ich twórczości od razu nasuwają się oczywiste porównania do Fleetwood Mac, The Mamas & The Papas, czy choćby Jefferson Airplane. Na swoim debiutanckim albumie "One of a Kind" jeszcze bardziej wciągają w marzycielski ocean ponadczasowych kompozycji o posmaku przełomu lat 60. i 70.. Odtwórcze? Nic bardziej mylnego, bo pięcioosobowa grupa z Brighton gra ze szczerą pasją i czuć, że kolejne piosenki wypływają prosto z głębi ich serc. Trzeba przy tym im oddać, że ich nostalgiczne rytmy są porywające, a harmonie wokalne Georgie Fuller i Williama Turnera magiczne! Gwarantuję, że po przesłuchaniu singla "Happiness" zapragniecie więcej. Ta retro rockowa podróż po prostu zachwycająco unosi w stronę południowo-kalifornijskich słonecznych promieni! Wspaniały debiut!
         



        FAT DOG – "WOOF." 



        Na swoim debiutanckim albumie Fat Dog proponują istny rave'owy postpunk, który mógłby śmiało stanowić za soundtrack kolejnej części Mortal Kombat. Zderzenie Idles i Vlure podniesione do kwadratu! Piorunujący, szalony, eskapistyczny, niepoważnie odjechany materiał wypełniony kompozycjami, które – znów nawiązując do serii Mortal Kombat – wyprowadzają  grad ciosów fatality (brutalne uderzenia, śmiertelnie kończące pojedynek). Lepiej zapnijcie pasy, załóżcie kask i usiądźcie wygodnie przed odsłuchem... Wściekła i euforyczna energia "WOOF." jest wprost nie do okiełznania! Poczułem ją na żywo podczas ich wybuchowego koncertu na Open'erze i to wprost niesamowite, że udało się ją im uchwycić w studyjnych warunkach. Serio, totalnie po przesłuchaniu czułem się, jakby ktoś zdetonował bombę w moim umyśle.   
         

        ➖ 

        EP-KI / MINIALBUMY

         

        ANGIE MCMAHON – "LIGHT SIDES"


         
        Australijska piosenkarka Angie McMahon zaprezentowała EP-kę z piosenkami, które powstały podczas prac nad pięknym zeszłorocznym albumem "Light, Dark, Light Again", ale nie znalazły miejsca na tamtym krążku. A śmiało mogłyby! Bo jest to zestaw pięciu doprawdy cudnych kompozycji zatopionych w zachwycającej intymnej wrażliwości McMahon. Zwłaszcza pierwsza piosenka "Beginner" urzeka swoją marzycielską aurą i szybującą wokalizą Angie. Niemniej wszystkie utwory są warte bliższego poznania i stanowią znakomite uzupełnienie poprzedniego longplaya. Nie ukrywam, że mam słabość i uwielbiam tę artystkę!  
         
         
          ➖ 

        SINGLE

         

        LOR – "DRUGI TANIEC"

        Dziewczyny z Lor potrafią w kruszące serca ballady! A ta w połączeniu ze sceną w połączeniu ze sceną w filmie "Drużyna A(A)" nabiera głębokiego emocjonalnego wymiaru. Premiera albumu "Żony Hollywood" już 11 października!!! Ach!
         
         


        LINKIN PARK – "THE EMPTINESS MACHINE" / "HEAVY IS THE CROWN"

        Emocji i dyskusji wokół powrotu Linkin Park sporo, ale koniec końców w moim odczuciu obecność Emily Strong broni się muzycznie. Powiem, nawet więcej, dwa pierwsze single wzbudziły u mnie wstępną ekscytację. Album "From Zero" ukaże się 15 listopada.





        THE CURE – "ALONE"

        Pierwszy singiel od 16 lat! Bezbłędny! 1 listopada premiera albumu "Songs Of A Lost World"!




        BON IVER  – "SPEYSIDE"

        Przepiękny powrót Justina Vernona w jego starym, oszczędnym, folkowym stylu! To zapowiedź EP-ki "‘SABLE", która ukaże się 18 października.




        ISAAC GRACIE – "FOR YOU, PATIENTLY" / "SLIDE"

        Dwie ładne zapowiedzi EP-ki "waste of shame" (18.10). Ciekawostka taka, że kompozycja "Slide" zrodziła się ze współpracy z... Mike'em i Benem z Royal Blood! 
         




        LEON BRIDGERS – "LAREDO"

        Najpiękniejszy dla mnie song Leona z dotychczasowych zapowiedzi nowego albumu.




        MEN I TRUST – "HUSK"

        Błogo!




        HEIMA – "ŚWIAT Z TEKTURY"

        Piosenka z istotnym przekazem! I zarazem zapowiedź ep-ki o tym samym tytule (17.10).




        WIKTORIA ZWOLIŃSKA – "PRZYPADKIEM"

        Przypadkiem Wiktora znów napisała poruszającą kompozycję. 




        SOCCER MOMMY – "DRIVER"

        Wszystko się tu zgadza! 



        FRANZ FERDINAND – "AUDACIOUS"

        Przyzwoita zapowiedź albumu "The Human Fear", który ujrzy światło dzienne 10 stycznia!




        WARHAUS – "WHERE THE NAMES ARE REAL"

        Warhaus bardzo szybko powraca z nowościami i zapowiedzią krążka "Karaoke Moon". Premiera już 22 listopada!



        SUJKA – "DZIEWCZYNY"

        Sujka, żona Błażeja Króla, z pierwszą zapowiedzią jej nowego solowego materiału! Świetna energia i zacna liryka! 



        SONBIRD – "MIMO TO"

        Pierwszy singiel wypuszczony jako trio, po odejściu ze składu Kamila Worka. Bardzo pozytywny i porywający! Wiosna przyszłego roku będzie należała do chłopaków!
         



        LIA SKY – "SHE'S LOST"

        Kolejny brawurowy singiel od tej młodej artystki, której szczerze kibicuję!




        FATHER JOHN MISTY  – "SCREAMLAND" 

        Już 22 listopada ukaże się nowy krążek "Mahashmashana"! 




        KASIA LINS – "TRUCIZNA"

        Kasia zapowiada wersję deluxe "Omenu"! I to muzyczną trucizną, którą łykałbym codziennie!




        DAWID TYSZKOWSKI – "CHCIAŁBYM Z TOBĄ STWORZYĆ DOM"

        Album numer dwa na horyzoncie! Należy spodziewać się kolejnego wrażliwego materiału!




        SPRINTS – "FEAST"

        Debiut z początku roku wciąż sieje zamęt w mym umyśle. W zespole w tym czasie doszło do zmiany gitarzysty, ale nowym singlem rozwiewają wszelkie wątpliwości – wciąż drzemie w nich druzgocząca gitarowa moc!



         

        THE SHERLOCKS – "MAN ON THE LOOSE"

        Sympatyczne chłopaki z The Sherlock zapowiadają kolejny album "Everything Must Make Sense!"! Premiera 21 lutego!  




        KATHIA – "LISTOPAD"

        Można zapętlać do listopada, a nawet dłużej!


         
         

        NIEVE ELLA – "GANNI TOP (SHE GETS WHAT SHE NEEDS)"

        Z coraz większą uwagą przypatruję się poczynaniom tej artystki.




        PORRIDGE RADIO – "A HOLE IN THE GROUND"

        Miażdżący emocjonalnie.




        BEN HOWARD – "HOW ARE YOU FEELING?"

        Niepublikowany wcześniej utwór, stanowiący dla Bena symboliczne przejście między albumami "I Forget Where We Were" i "Noonday Dream".



        WYDARZENIA MIESIĄCA



        RELACJE KONCERTOWE


        Na blogu pojawiły się relacje z koncertów:
         
         
        OGŁOSZENIA KONCERTOWE
         
         
        Wybrane ogłoszenia:

        Franz Ferdinand, Progresja, Warszawa, 25.02.2025
          
        Nieve Ella, Hydrozagadka, Warszawa, 17.02.2025
          
        Jamie xx, Hala MTP 3, Poznań, 15.03.2025
          
        Warhaus, Stodoła, Warszawa, 26.03.2025
         
        Oscar And The Wolf, Progresja, Warszawa, 11.02.2025
         
        Sylvie Kreusch, Pod Minogą, Poznań, 09.03.2025 / Hydrozagadka, Warszawa, 10.03.2025 / Łącznik, Wrocław, 11.03.2025 
          
        Justin Timberlake, Stadion Narodowy, Warszawa, 17.06.2025
         
        Miles Kane, Niebo, Warszawa, 09.11.2024 / Kwadrat, Kraków, 10.11.2024 / 2Progi, Poznań, 11.11.2024 

        Soccer Mommy, Klub Hybrydy, Warszawa, 22.05.2025

        Imagine Dragons + Declan McKenna, Stadion Narodowy, Warszawa, 18-19.07.2025

        Hans Zimmer, Tauron Arena Kraków, 15.03.2026 (!)

        ➖ 

        WYRÓŻNIENIA + PLAYLISTA MIESIĄCA


         
        Pozostałe interesujące wydawnictwa z minionego miesiąca w telegraficznym skrócie: 
         
        Dla pragnących melodyjnego indie popu: BLOSSOMS – "GARY".
         
        Dla poszukujących emocjonalnej elektroniki: FRED AGAIN.. – "TEN DAYS". 
         
        Dla sympatyków kominkowych folkowych żeńskich harmonii: JULIA PIETRUCHA, MARTA ZALEWSKA – "NEONOVA".
         
        Dla fanów albumów–poduszeczek i zacnej polskiej liryki: NOSOWSKA/KRÓL – "KASIA I BŁAŻEJ".
         
        Dla poszukujących kolejnego solidnego postpunkowego debiutu: GURRIERS – "COME AND SEE".

        Dla miłośników jazzu i nie tylko: EZRA COLLECTIVE – "DANCE, NO ONE'S WATCHING".

        Dla spragnionych kunsztownych songwriterskich opowieści: CHRISTIAN LEE HUTSON – "PARADISE POP.10".

         
        I oczywiście na koniec zapraszam Was do przejrzenia i przesłuchania mojej tradycyjnej playlisty, którą na bieżąco uzupełniałem przez cały miesiąc! Przypominam, że w pierwszej kolejności wyszczególniam albumy i EP-ki (maksymalnie 5 utworów z poszczególnych pozycji), a w dalszej kolejności prezentuję single, w tym te, które nie załapały się w moich powyższych wyróżnieniach, a które również są warte sprawdzenia! Wybory oczywiście skrajnie subiektywne!
         
         
         

        Sylwester Zarębski
        Podróże Muzyczne
        05.10.2024


        Polecane

        Brak komentarzy:

        Obsługiwane przez usługę Blogger.