Podróże Muzyczne relacjonują: Jamie xx w Poznaniu, Hala 3A MTP, 15.03.2025!

/
0 Comments
Podróże Muzyczne relacjonują: Jamie xx w Poznaniu, Hala 3A MTP, 15.03.2025
    


Podróże Muzyczne relacjonują: Jamie xx w Poznaniu, Hala 3A MTP, 15.03.2025!

 
 

Move your body on the floor, move your body on the floor!


 
Za mną czternaście lat muzycznego podróżowania, ale nigdy nie pokusiłem się o doświadczenie klubowego albo halowego DJ'skiego headline show (festiwale to osobna historia). Aż do tego wieczoru piętnastego marca! Intuicja podpowiadała mi, że tej sobotniej imprezy z Jamie xx w Poznaniu nie należy ignorować i pojawienie się na parkiecie w Hali 3A MTP było świetną decyzją!

To nie było moje pierwsze zetknięcie się z solową twórczością 36-letniego Brytyjczyka, który wdarł się na muzyczne salony lata temu z triem The xx. Pamiętam jego set z On Aira w 2022 roku, który… no nie sprostał moim oczekiwaniom, ale zeszłoroczna znakomita płyta "In Waves" pobudziła we mnie hype i chęć na kolejne spotkanie z tym artystą. I warto było mu dać tę drugą szansę!
 
Występ Jamesa Thomasa Smitha w Poznaniu okazał się pięknym i euforycznym doznaniem! Potrzebowałem jednak dłuższej chwili, by wczuć się w klimat tego wieczoru. Najpierw przez dwie godziny tłum i głośniki rozgrzewał berliński DJ Prousmer, ale jego set, powiedzmy szczerze, był tylko tłem do popijania piwka, zapalenia papieroska, złapania się ze znajomymi, zaznajomienia się z ofertą mercu itd. Ale im bliżej godziny dwudziestej pierwszej, tym tłum pod sceną gęstniał. Jamie znienacka pojawił się na scenie piętnaście minut po tej godzinie, uściskał i podziękował Prousmerowi i zręcznie przejął od niego kontrolę nad dj'skimi deckami. 
 
Przez pierwszą godzinę Jamie xx budował narastająco napięcie swoją nieoczywistą, eksperymentalną, międzygatunkową, wielowymiarową żonglerką wpływami brzmień house, garage i techno, której bliżej było... do zwykłego dj setu. Pulsujące brzmienie co prawda niezwykle hipnotyzowało, zagrany na wstępie utwór "Wanna" z "In Waves" wprowadził w transcendentalny stan, kilka chwil później dźwięki wyróżniającej się kompozycji "Gosh" z pierwszej płyty "In Colour" wywołały pierwszą tak potężną falę euforii, a dalej przebijające się miksowane tekstury dźwiękowe "Treat Each Other Right" podnosiły temperaturę tego koncertu, ale... Z jednej strony czułem, iż popadam w trans, a z drugiej narastała we mnie... frustracja. Przyznam się szczerze, że początkowo zastanawiałem się, co ja w ogóle tutaj robię? Ba, nawet wysłałem do znajomych wiadomość z treścią: "Gościu, no dawaj w końcu te bangery!". No i jakby w odpowiedzi na mój komentarz Jamie xx popchnął ten występ w stronę krainy euforycznego tańca! 
 
Druga połowa tego koncertu to był kosmos! Parkiet eksplodował od nagromadzenia się ilości absolutnych bangerów! Począwszy od "Waited All Night", wspólnego utworu nagranego z pozostałymi członkami The xx, Romy i Oliverem Simem, poczułem przepływ zaraźliwej energii, a potężne dropy basu skutecznie masowały każdy mój najdrobniejszy atom ciała. Od samego początku świetną atmosferę budowała oprawa tego wydarzenia. Intensywna, stroboskopowa gra świateł, zawieszonych także z obu stron wzdłuż parkietu, tworzyła odpowiednie napięcie, a w tej drugiej połowie został odpalony największy ficzer tej trasy. Za konsoletą Jamiego xx włączone zostały trzy, otaczającego go ekrany, na których prezentowane były przebitki z rozpalonej w tańcu publiki. Jamie miał tłum przed i za sobą! Prosty, ale jakże znakomity pomysł! Chwilę później do akcji wkroczyła także zawieszona centralnie nad publicznością kula dyskotekowa. Skierowane w nią wiązki kolorowych snopów światła rozproszyły na się w mniejsze barwne promienie, sprawiając, że zagrane w tym momencie kultowe "Loud Places" zalało nas falą błogości i czystej magii! Stałem bliżej sceny i odwracanie się w stronę tej świetlnej poezji i przy tym ten rzut oka na widok tłumu, który całkowicie został przejęty przez to odprężające uniesienie, był po prostu zniewalająco piękny. A wszystko, co najlepsze było dopiero przed nami. Jamie xx dalej szalenie podkręcił tempo za sprawą choćby "LET'S DO IT AGAIN" z wersji deluxe "In Waves", coveru "Team Closing" Bryana Kesslera, czy też kapitalnego "All You Children", w którym z klubową energią łączyły się sample wokalne o duchowym wymiarze i inspiracje Jamiego etnicznymi brzmieniami. A to tylko przykłady, bo tych porywających propozycji Jamie serwował znacznie więcej! Highlightem tego wieczoru okazało się jednak combo genialnych kawałków "Life" z wokalem Robyn i "Baddy On The Floor" z wokalnymi samplami Honey Dijon z jego zeszłorocznego albumu. Nieokiełznana, niepowstrzymania klubowa siła obu tych kawałków powaliła! Po prostu WOW! Miazga! Tego nie da się opisać! Moje nogi zamieniły się dosłownie w rakiety i pragnąłem sięgnąć sufitu hali! Totalny odlot! Ekstaza! Nawet jeśli ktoś trafił tu przypadkiem, to nie miał wyboru – musiał się oddać tej rezonującemu przez całą halę tanecznemu tsunami! Jakby tego mało, w tym momencie w tłum wbił... zawodowy tancerz, który swoją onieśmielającą ekspresją jeszcze bardziej nakręcał nas do szaleństwa, a jego popisy rejestrowane były przez kamerzystę i rzutowane na ekrany! Kapitalny trick! To był i będzie jeden z TYCH koncertowych momentów roku 2025! No przebiegł lis z tego Jamiego! Totalnie zmanipulował mnie i cały tłum przebiegiem całego występu, by w tej końcówce absolutnie nami zawładnąć! Doskonale zdawał sobie sprawę z tej erupcji, którą sam wywołał i w finale postanowił nas ukoić bardziej soulową elektroniczną czułością, sięgając po kolejny winyl ze swojej kolekcji i serwując nam połączenie nieoczywistej piosenki "Why?" Rudy'ego Willinghama oraz autorskie "Dafodil" – zmysłowe, balansujące między klubową euforią a subtelną melancholią zakończenie tego dwugodzinnego show! 

No dj'ski kozak z tego Jamiego xx z tym nowym, niebywale nośnym koncertowo materiałem! Widać było po nim, że sam czerpał szczerą przyjemność z serwowania tego improwizowanego seta (jego zabawy z winylami sprawiały, że me kąciki ust szczerze podniosły się w uśmiechu) i naprawdę dowiózł fenomenalne, euforyczne show, które dla mnie osobiście było bardzo odświeżającym koncertowym doświadczeniem! W momencie pisania tej relacji mija tydzień od tego występu, a ja szczerze wciąż nie potrafię przestać myśleć o tym koncercie. Ba, pragnę powtórki! Mam nadzieję, że w tym sezonie uda się jeszcze Jamiego xx złapać festiwalowo (może Primavera, trzymam też kciuki za ogłoszenie na Open'erze), bo wiemy, że już za rogiem czyha też wyczekiwany powrót The xx...  






Sylwester Zarębski
Podróże Muzyczne
22.03.2025


Polecane

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.